Brak dochodów spowodowany epidemią koronawirusa i tym, co po niej nastąpi, szacujemy na 1,5-2 miliardy złotych – podał w piątek prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Już teraz szukam oszczędności, ale nie wyobrażam sobie, że przez epidemię ktoś miał stracić pracę – dodał.

Trzaskowski w rozmowie z TOK FM ocenił, że sytuacja budżetowa stolicy jest „nieprawdopodobnie trudna”.

"W tej chwili liczby, że ten brak dochodów spowodowany koronawirusem i tym, co nastąpi po nim, szacujemy na 1,5-2 mld zł" – podał. Wskazał, że gdyby dodać do tego ubytki spowodowane, jego zdaniem, zmianami wprowadzanymi w prawie przez rząd, to robi się strata 4 mld złotych rocznie.

Trzaskowski zaznaczył, że zarówno Warszawa, jak i Unia Metropolii Polskich zwracali się do rządu, aby tarcza antykryzysowa objęła samorządy.

Jego zdaniem jest parę możliwości, w tym zwiększenie udziału samorządów w podatkach, "podzielenie się" przez rząd pieniędzmi z Unii Europejskiej czy zawieszenie tzw. janosikowego lub zmiana sposobu naliczania. "Można sobie przede wszystkim wyobrazić – i o to apelujemy – poluzowanie reguły finansowej dla samorządów, dlatego, że my nie możemy sobie pozwolić na utratę płynności" – powiedział Trzaskowski.

Reklama

Prezydent stolicy zaznaczył, że ratusz szuka możliwych cięć w ramach miasta. "Już teraz szukam oszczędności. Przede wszystkim zaczniemy oszczędności od samych siebie, od ratusza, od dzielnic" – powiedział.

Dopytywany, czy w grę wchodzi zwalnianie urzędników i w spółkach miejskich, odparł, że nie wyobraża sobie, aby przez epidemię ktoś miał stracić pracę. "I to nie chodzi o urzędników, to chodzi przecież o tych wszystkich ludzi, którzy na mieście polegają, którzy wykonują dla miasta usługi, którzy obsługują miasto, ludzi kultury" – wyliczał.

>>> Czytaj też: Mityczny wpływ pandemii na ekologię? W Warszawie nie poprawiła się jakość powietrza