We wtorek w południe ropa Brent traciła kilkanaście setnych procent z ceną poniżej 32 dol. za baryłkę. W przypadku amerykańskiej WTI spadek notowań przekraczał pół procent, baryłka była notowana niewiele powyżej 22 dolarów.

Trend spadkowy na rynku miały odwrócić czwartkowa konferencja państwo OPEC+, oraz piątkowe dyskusje grupy G20. O ile OPEC+ zapowiedział konkretne cięcia produkcji, chociaż przy sprzeciwie Meksyku, to zobowiązania członków G20 były znacząco mniej sprecyzowane.

Jak wskazuje analityczka DM BOŚ Dorota Sierakowska, producenci ropy naftowej spoza OPEC+, a wśród nich USA oraz Kanada, nie zobowiązali się bowiem bezpośrednio do cięć produkcji narzuconych odgórnie. W zamian, podkreślili oni, że lokalne spółki naftowe będą znacząco ograniczać wydobycie ropy – w rezultacie, cięcia produkcji w krajach spoza OPEC+ mają wynieść łącznie około 3,7 mln baryłek dziennie.

Dodatkowo padły zapewnienia o zamiarze zakupów surowca w celu powiększenia rezerw. Zakupy te w najbliższych miesiącach mają sięgnąć łącznie poziomu 200 mln baryłek. Ta liczba, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się duża, nie zrobiła jednak wrażenia na inwestorach – jest ona bowiem równoważna z około dwoma dniami globalnej produkcji ropy - podkreśliła Sierakowska.

Reklama

Tymczasem amerykańska Energy Information Administration (EIA) podała, że kwiecień 2020 r. będzie rekordowy o ile chodzi o spadek wydobycia ropy z łupków w USA. Analitycy przypominają, że w ostatnich latach to sektor łupkowy był głównym motorem wzrostu produkcji ropy naftowej w USA i jego rozwój sprawił, że Stany Zjednoczone osiągnęły status największego producenta ropy naftowej na świecie.