Powodzeniem zakończył się test nowego chińskiego statku kosmicznego; kapsuła powrotna wylądowała w piątek na Ziemi – podała chińska agencja Xinhua. Próba uznawana jest za krok w kierunku budowy chińskiej stacji kosmicznej i wysłania kosmonautów na Księżyc.

Pięć spadochronów spowolniło spadanie kapsuły do prędkości miejskiego samochodu, a sześć poduszek powietrznych pomogło w miękkim lądowaniu – przekazała Xinhua, powołując się na Chińską Korporację Nauki i Techniki Przestrzeni Kosmicznej (CASC).

Kapsuła wylądowała na lądowisku w regionie Mongolia Wewnętrzna na północy ChRL. Test zakończył się „całkowitym sukcesem” i potwierdził m.in. odporność konstrukcji na wysoką temperaturę, jaka wytwarza się przy wchodzeniu w atmosferę Ziemi - podała chińska agencja.

Nowy statek kosmiczny ma być wykorzystywany w misjach okołoziemskich, między innymi do transportu kosmonautów na planowaną chińską stację kosmiczną, jak również w ekspedycjach w bardziej oddalone części kosmosu, w tym w załogowej misji na Księżyc.

Prototyp bez załogi został we wtorek wyniesiony na orbitę przez nową, potężną rakietę Długi Marsz-5B. Był to pierwszy lot tej rakiety. Statek spędził na orbicie dwa dni i 19 godzin i posłużył w tym czasie do wykonania szeregu eksperymentów naukowych.

Reklama

Według planu złożona z wielu modułów załogowa chińska stacja kosmiczna ma być gotowa około 2022 roku. W dalszej perspektywie Chiny zamierzają wysłać kosmonautów na Księżyc i zbudować tam bazę.

Jeszcze w tym roku ma według zapowiedzi wyruszyć pierwsza chińska bezzałogowa ekspedycja na Marsa, Tianwen-1. W ramach jednej misji planowane jest wejście na orbitę, lądowanie i wypuszczenie łazika na powierzchnię Czerwonej Planety.

W 2003 roku Chiny stały się trzecim państwem, po USA i b. ZSRR, które wysłało w przestrzeń kosmiczną człowieka na pokładzie rakiety rodzimej produkcji. Od tamtej pory ChRL stara się dogonić w wyścigu kosmicznym USA i Rosję, aby stać się ważnym mocarstwem w tej dziedzinie do 2030 roku.

>>> Czytaj też: Zagrożenie ze strony Chin większe niż ze strony Rosji ostrzega "Le Figaro"