Sądząc po nastrojach, kryzysu w Niemczech nie ma. Obywatele tłoczą się w sklepach i salonach samochodowych, wydając miliardy. Dwadzieścia milionów niemieckich emerytów cieszy się z tegorocznej 2,5-proc. podwyżki, największej od niepamiętnych czasów."550 mld euro są warte uruchomione dotąd w Niemczech dwa pakiety antykryzysowe" Lekarze z prywatnych praktyk zdecydowali się właśnie na protesty, bo dochody w granicach 8 – 10 tys. euro miesięcznie netto uznają za upokarzające. Pierwsze demonstracje uliczne przeciwko polityce rządu w czasach kryzysu dopiero się odbędą, ale nikt nie ma wątpliwości, że nic takiego jak we Francji, po drugiej stronie Renu, się nie wydarzy. Prawie połowa (47 proc.) Niemców jest zdania, że każdy jest kowalem swego losu, co można by uznać za sztandarowe hasło neoliberałów.


Do zwykłych obywateli wydają się nie docierać coraz gorsze prognozy spadku PKB w tym roku sięgające – w ekstremalnym wydaniu Commerzbanku – niewiarygodnych jeszcze kilka tygodni temu 7 proc. – Coraz gorsze przewidywania dotyczące spadku PKB są już nieaktualne w chwili ich wypowiadania – konkluduje Hans-Werner Sinn, szef instytutu Ifo.

więcej w "Rzeczypospolitej"