Dziś, jeżeli tylko nie pojawią się nowe podażowe impulsy, na GPW powinna mieć miejsce gra pod odbicie na Wall Street. Dotyczy to przede wszystkim największych spółek, które są najbardziej podatne na impulsy płynące z zagranicy.
Oprócz nadziej na odbicie na nowojorskiej giełdzie, wpływ na losy sesji w Warszawie będą miały wszelkie informacje docierające z amerykańskich koncernów samochodowych (ich kłopoty były bowiem źródłem ostatnich spadków) oraz dane makroekonomiczne.
Inwestorzy powinni zignorować przedpołudniowe dane z niemieckiego rynku pracy oraz szacunki marcowej inflacji dla strefy euro. Z uwagą natomiast będą śledzić popołudniowe dane z USA. O godzinie 15-tej zostanie opublikowana styczniowa wartość indeksu S&P/Case-Shiller, trzy kwadranse później światło dzienne ujrzy indeks Chicago PMI, a godzinę później zostanie opublikowany indeks zaufania amerykańskich konsumentów.
Wczorajsze spadki na GPW, jakkolwiek mogą robić wrażenie, to nie wpływają jeszcze na zmianę układu sił na wykresie indeksu WIG20. Indeks ten w dalszym ciągu pozostaje powyżej szerokiej strefy popytowej 1506,50-1560,00 pkt., jaką tworzy luka hossy z 23 marca br. (1506,50-1550,43 pkt.), 1,5-miesięczna wstępna linia trendu wzrostowego (1510 pkt.) oraz przełamana przed tygodniem 9-miesięczna linia trendu spadkowego. Do czasu jej przełamania, spadki są tylko korektą, a scenariuszem bazowym na najbliższe miesiące pozostaje wzrost ku szczytowi z 6 stycznia br. (1920,44 pkt.).
Indeks WIG spadł w poniedziałek o 3,36% do 23 980,08 pkt. Obroty na rynku akcji ukształtowały się na poziomie 1,08 mld zł. (ISB/X-Trade).