Jego zdaniem, w przekazach medialnych, a także np. w analizach organizacji gospodarczych skala strat, szacowana na kilkanaście miliardów złotych, została "bardzo zdecydowanie" wyolbrzymiona, a opinie były rozbieżne. Teraz szczegółowe analizy wykonywane są w Komisji Nadzoru Finansowego i resorcie finansów.

Według Szejnfelda, jedynie kiedy potwierdzi się, że skala problemu jest duża, zasadne będzie wprowadzenie rozwiązań, wypracowanych już wstępnie przez rząd, organizacje gospodarcze oraz banki. Instytucje te miałyby spotkać się przy - jak mówił wiceminister - "trójkątnym stole", aby te rozwiązania przyjąć w drodze konsensusu między rządem, bankami i firmami.

"Instrumenty do ewentualnego zadziałania, by rozwiązać problem, są już określone i mamy je w ręku. Jedyne, co przedłuża czas, to proces analizy stanu faktycznego, a nie medialnego problemu opcji. Chcemy wiedzieć, jak jest naprawdę z opcjami pod względem finansowym oraz skutku gospodarczego" - powiedział w czwartek PAP Szejnfeld, uczestniczący w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

Dodał, że dotychczasowe szacunki strat były rozbieżne i niespójne. Za równie ważną jak skala strat, wiceminister uznał strukturę opcji.

Reklama

"Chodzi o rzetelne zbadanie, jaką ilość umów w całej puli podmiotów - banków i firm - można uznać za toksyczne, nieetyczne czy zawiązane na granicy prawa lub poza prawem, jaka ilość jest związana z czystym hazardem - grą biznesową, w której raz się wygrywa, raz się przegrywa, a jaka jest pula tych, którzy uczciwie podeszli do ochrony swojego biznesu i zostali poszkodowani" - wyjaśnił Szejnfeld.

Wiceminister uważa, że państwo - kosztem wszystkich obywateli, bo z zaangażowaniem publicznych środków - powinno zadziałać "tylko wtedy, jeżeli skala jest duża, a sytuacja jest groźna, a nie w każdej sprawie". Nie chciał mówić o konkretnych, możliwych do podjęcia rozwiązaniach problemu, zanim zostaną przyjęte. Zaznaczył, że jest to pakiet rozwiązań, do jednoczesnego podjęcia.

"Każde z rozwiązań pociąga za sobą pewne skutki finansowe, a jeśli tak, to trzeba mieć świadomość, że płacą za to wszyscy. Dlatego należy takie rozwiązania podjąć tylko wtedy, gdy sprawa jest zasadnicza" - zastrzegł. Nie chciał przesądzać, czy wdrożenie tych rozwiązań będzie konieczne. Zależy to od wyników prowadzonych analiz. Zastosowane instrumenty muszą być także zgodne z zasadami udzielania pomocy publicznej w UE.

W okresie, gdy złoty umacniał się, przedsiębiorstwa sprzedające swoje usługi bądź towary za waluty obce, w obawie przed zmianami kursowymi, zawierały z bankami umowy o tzw. opcje walutowe. Firmy miały się w ten sposób zabezpieczyć przed ryzykiem kursowym. Gdy złoty się osłabił, banki skorzystały z możliwości kupna waluty w ramach opcji, co w wielu przypadkach postawiło firmy w trudnej sytuacji.