Po wyborach zwycięzcy szybko będą musieli zająć się nakręcaniem koniunktury w ekonomii, która cierpi z racji rekordowego spadku eksportu i ograniczenia produkcji przemysłowej.

Na razie zarówno 76-letni premier Manmohan Singh z Partii Kongresowej, jak i pragnący go zastąpić 81-letni przywódca Janata Party Lal Krishna Advani, oskarżają się wzajemnie o kiepskie zarządzanie gospodarką i niewielką troskę o bezpieczeństwo. Zwłaszcza od czasu ataku terrorystów w Bombaju w listopadzie 2008 r.

Indie na ręcznym hamulcu

Globalna recesja zahamowała indyjski eksport, który w marcu spadł o 25 proc. i był najniższy w obecnej dekadzie. Produkcja przemysłowa skurczyła się w lutym o ponad 14 proc., a rosnące bezrobocie szybko wyhamowało konsumpcję krajową.

Reklama

Jak twierdzi Federacja Hinduskich Organizacji Eksporterów, eksporterzy mogli nawet zwolnić ponad 10 mln pracowników. Tymczasem Międzynarodowe Biur Pracy (ILO) podaje, że gospodarka Indii powinna rozwijać się w tempie ok. 10 proc., aby zatrudnienie rosło o 1 proc.

Premier Singh przyznał, że tempo wzrostu w roku obrachunkowym kończącym się 31 marca spadło poniżej zakładanego 7,1 proc. Jednakże gospodarka powinna ruszyć we wrześniu i gdyby dalej rządził, to uzyskanie wzrostu w granicach 9-10 proc. byłoby możliwe.

Zdaniem wiceszefa indyjskiej Komisji Panowania Monteka Singha Ahluwalia, PKB po 1 kwietnia może rozkręcić się do 6,5 proc., bo recesja wyhamuje i poprawi się eksport, który tworzy 15 proc. krajowego PKB.

Lud pragnie ryżu i szkół

Walka polityczna traci na znaczeniu w obliczu zmagań przeciętnego Hindusa o codzienny byt. Indie są krajem, gdzie jak mówi Bank Światowy, aż 76 proc. społeczeństwa przeżywa jeden dzień za mniej niż 2 dolary.

Dlatego większość obywali domaga się prostych rzeczy: więcej taniego (subsydiowanego) ryżu, lepszej opieki zdrowotnej i nauki w szkołach oraz zagwarantowania pracy dla milionów ludzi na wsi. Mieszka zaś tam aż 742 mln Hindusów, co świadczy o skali problemu.

Rządy gerontokracji

Starzejący się przywódcy polityczni kontrastują z masami wyborczymi, gdyż ponad połowa z liczącego 1,2 mld ludzi kraju ma 25 lub mniej lat. Aby przeciągnąć ich na swoją stronę Kongres wystawił na pierwszą linię 38-letniego Rahula Gandhi, syna przywódczyni Partii Kongresowej Soni Gandhi i zamordowanego premiera Rajiva Gandhi.

Z kolei Janata Party sprzęgła się z hinduskim nacjonalistą 58-letnim Narendra Modi, głównym ministrem w stanie Gudżarat, który sprowadził najwięcej zachodnich inwestorów w Indiach.

- Większość naszych starzejących się polityków nie wyściubia nosa poza te same, stare, tradycyjne idee - skarży 19-letni Harish Saurabh, student w Delhi University. On i jego koledzy chcieliby zagłosować na kogoś młodszego, z konkretną wizją rozwoju ogromnego i w sumie zacofanego kraju.

Kurczy się eksport, rośnie bezrobocie

Do urn pójdzie 714 mln ludzi czyli 80 razy tyle co w wyborach w Polsce. Wybory będą przebiegały etapami z racji logistycznych i związanych z bezpieczeństwem problemów. Lokale ciągną się od położnych hen wysoko w Himalajach wiosek, po wyspy w Zatoce Bengalskiej. Dlatego wyniki zostaną ogłoszone dopiero 16 maja.
Dla premiera Singha, wykształconego w Oxfordzie ekonomisty, uznawanego za architekta reform gospodarczych w latach 90. gdy był ministrem finansów, wybory odbywają się w wyjątkowo trudnym momencie.

Inwestycje i podatki

Tushar Poddar, ekonomista oddziału Goldman Sachs w Bombaju uważa, że wielkich różnic w programach gospodarczych między Partią Kongresową i Janata Party nie ma. Obie partie obiecują np. zainwestowanie wielu miliardów dolarów w infrastrukturę: w drogi i elektrownie, co ma wesprzeć wzrost gospodarki.

Kongres chce zachęcić do inwestowania kapitał zagraniczny. W latach 2001-2003 inwestorzy wykładali po 10 mld dolarów rocznie. Potem było jeszcze lepiej. Do marca 2008 r. inwestycje wielkich koncernów od GM po Royal Dutch Shell skoczyły do 108 mld dolarów rocznie. Przyczyniło się to do wzrostu PKB średnio o 9,3 proc. w ostatnich trzech latach do marca 2008 r., podaje Chetan Ahya, ekonomista Morgan Stanley.

Tymczasem Janata Part milczy na ten temat, chociaż gdy rządziła w latach 1998-2004, popierała zagranicznych inwestorów i wolny handel.
– Najpilniejszym zadaniem nowego rządu będzie zmiana polityki fiskalnej, aby stymulowała gospodarkę - mówi Sonal Varma, ekonomista Nomura International w Bombaju.

Spadają wpływy z podatków

Wpływy z podatków od ludności i firm w minionym roku rozrachunkowym wyniosły tylko 2,47 biliona rupii choć planowano 3,65 bln rupii. Był to efekt obniżki podatków i spadku tempa wzrostu. Deficyt ponad 1 bln rupii władze zamierzają pokryć wypuszczeniem obligacji za 1,79 biliona rupii, z czego 200 mld rupii pójdzie na ożywienie gospodarki. Deficyt budżetowy sięga już 8,1 proc. PKB.

- Wpływy podatkowe kurczyły się zdecydowanie w ostatnich miesiącach. Może to skłonić agencje ratingowe do obniżki ocen zdolności kredytowej kraju - ostrzega Rajeev Malik, ekonomista banku Macquarie w Singapurze. Agencja Fitch już obniżyła rating kredytowy Indii do najniższego poziomu BBB-, gdyż zadłużenie sięga już 80 proc. PKB.

Prawdziwym zwycięzcą ...giełda

Większość badań daje przewagę Zjednoczonemu Sojuszowi Postępowemu (UPA), gdzie prym wodzi Partia Kongresowa. Cieszy się poparciem na wsi, bo za jej rządów dochody chłopów znacznie wzrosły, a rząd umorzył niedawno farmerom długi w wysokości 717 mld rupii czyli 14,7 mld dolarów. Ponadto podniósł pensje urzędnikom państwowym o 21 proc.

Jednakże Sojusz nie uzyska znaczącej przewagi w parlamencie i będzie potrzebował wsparcia spoza istniejącej już koalicji. Dlatego mniejsze partie skupiające się na lokalnych sprawach, liczą na poparcie zarówno Kongresu jak i Janata Party.

Sondaż przedwyborczy agencji Star News-Nielsen pokazuje, że UPA może uzyskać 203 miejsc w 545-osobowym parlamencie. Janata Party, która przewodzi Narodowemu Demokratycznemu Sojuszowi, może liczyć natomiast na 191 miejsc.

Największe emocje po wyborach może wywołać giełda, uważa 48-letni Rakesh Jhunjhunwala, miliarder z listy magazynu „Forbes”. – Moja rada dla wszystkich: aby trzymali się z dala od giełdy w okresie 16-30 maja, gdyż będzie panowała tam duża nerwowość po wyborach - ostrzega.