W tej chwili w obiegu są monety o wartości od 1 do 5 zł oraz banknoty o wartości od 10 do 200 zł. Jednak kilkanaście lat wcześniej zarówno ceny, jak i zarobki liczone były w milionach złotych. Zmieniło się to dzięki denominacji.

Tajne plany NBP

W 1969 roku w Narodowym Banku Polskim rozpoczęły się prace nad denominacją – czyli zastąpieniem używanego wówczas pieniądza nowym, o zwiększonej sile nabywczej. Wtedy prace nad wymianą pieniądza zostały zawieszone, ale temat wrócił w 1981 roku. Prace były podejmowane jeszcze kilkakrotnie w tamtej dekadzie, a wszystkie opracowania na ten temat były tajemnicą państwową.
Jednym z powodów utajnienia był bardzo negatywny stosunek społeczeństwa do wymiany pieniądza. Po doświadczeniach z wprowadzeniem nowego pieniądza w 1950 roku, które w dużym stopniu doprowadziły do zubożenia społeczeństwa, ludzie po prostu bali się powtórki. W rezultacie pogłoski o planowanej wymianie pieniądza, które się dość regularnie pojawiały w PRL, powodowały wycofywanie oszczędności z banku i lokowanie ich w walutach obcych czy wykupywanie towarów.
Reklama
Dlatego opinia publiczna dopiero w lipcu 1990 r. dowiedziała się, że NBP przygotowuje się do denominacji, podczas gdy właściwa koncepcja była już gotowa pod koniec 1989 r.
Zgodnie z założeniami wymiana pieniądza miała być w pełni ekwiwalentna, czyli nie zamierzano wprowadzać limitów czy innych ograniczeń co do wielkości wymienianych kwot. Stopa denominacji powinna wynieść nie mniej niż 1 do 1000. Zakładano, że zarówno stare, jak i nowe banknoty powinny być w obiegu przez maksymalnie trzy lata. Według tamtej koncepcji drukiem nowych banknotów powinien zająć się wykonawca zagraniczny. Biciem monet zaś miała się zająć Mennica Państwowa. Ten podział zadań wynikał stąd, że Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych, która zajmowała się w kraju produkcją banknotów, pracowała na pełnych obrotach, drukując potrzebne do obiegu banknoty, więc nie byłaby w stanie przyjąć nowego zlecenia. Za to Mennica miała wolne moce, jako że monety wyszły z obiegu ze względu na niskie nominały.

Gotowość banku centralnego

Koncepcja zakładała, że bank centralny powinien być gotowy do przeprowadzenia denominacji w wyznaczonym momencie. A więc powinien dysponować harmonogramem wymiany pieniądza, opracować cały proces pod względem logistycznym, a także dysponować takim zapasem nowej gotówki, aby móc uruchomić wymianę.
Gdy więc do wiadomości publicznej trafiła już informacja o przygotowaniach do denominacji, przygotowania szły już pełną parą. Bank centralny rozpoczął je od wytworzenia odpowiedniej ilości gotówki. Powstały wzory nowych monet (o nominałach od 1 gr do 1 zł) oraz banknotów (nominały od 1 do 500 zł). Pod koniec 1990 r. nowe banknoty z serii Miasta polskie zaczęły powstawać w Niemczech, a monety – w Polsce.
Fakt, że przygotowania zaczęto tak wcześnie, wynikał m.in. stąd, że wówczas szacowano, że trzeba na nie około trzech lat. A wskutek szybko rosnącej inflacji istniało ryzyko, że bank centralny w krótkim czasie zostanie zmuszony do wymiany pieniądza.

Fałszerze psują szyki

W 1992 roku był już odpowiedni zapas monet oraz banknotów. W tamtym roku powstała też pierwsza wersja ustawy o denominacji. Nic więc nie stało na przeszkodzie, aby ruszyć z wymianą.
Plany pokrzyżowali jednak fałszerze pieniędzy. Gdy projektowano nowe wzory banknotów, a więc i ich zabezpieczenia, fałszowanie złotych było rzadkością. Ale zmiany w gospodarce spowodowały, że stał się to bardzo powszechny proceder. W 1991 r. wykryto 4,1 tys. sztuk podrobionych banknotów, a w 1993 – już blisko 100 tys. sztuk. Dzięki technice podrobienie banknotu stawało się coraz prostsze. W tej sytuacji okazało się, że zabezpieczenia gotowych już banknotów mogą być niedostateczne – i cała partia wytworzona w Niemczech poszła na przemiał. Trzeba było opracować nowe wzory, z nowymi zabezpieczeniami. W Wielkiej Brytanii powstały nowe banknoty z serii Władcy Polski, które są w obiegu do dzisiaj.

Rusza denominacja

Cała procedura rozpoczęła się więc kilka lat później. W maju 1994 r. rząd przyjął projekt ustawy o denominacji, która w życie weszła w lipcu 1994 roku.
Nowe prawo przewidywało, że od 1 stycznia 1995 r. do obiegu wchodzi nowy pieniądz, pod nazwą złoty, dzielący się na 100 gr, o wartości równej 10 000 starych złotych. Zgodnie z przepisami nowy złoty miał być jedynym obowiązującym pieniądzem w obiegu bezgotówkowym. W obiegu gotówkowym miały być używane równolegle stare i nowe złote. Ta dwuwalutowość miała trwać do końca 1996 r., czyli przez dwa lata. W tym czasie też ceny należało podawać zarówno w starych, jak i w nowych złotych.
Przeliczeniu na nowe złote miały podlegać wszystkie prawa majątkowe, a więc należności i zobowiązania powstałe przed 1995 r., a płatne już w latach kolejnych. Ze względu na relację wymiany konieczne były zaokrąglenia. W przypadku cen detalicznych zaokrąglano do pełnego grosza na zasadach ogólnych, czyli końcówki do 49 starych złotych pomijano, a od 50 złotych zaokrąglano w górę – do 1 gr. Jednak przy przeliczaniu innych wartości wszystkie końcówki były zaokrąglane w górę do pełnego grosza.
Za przygotowanie banku centralnego i systemu bankowego do denominacji odpowiadał Zespół ds. Denominacji Pieniądza Krajowego w NBP (który powołano już w 1991 r.).

Godzina D

W IV kw. do 18 banków krajowych trafiła nowa gotówka – najpierw jako depozyt własny NBP, który potem został wykupiony przez banki. Jednocześnie NBP szkolił pracowników banków komercyjnych oraz spółdzielczych. Z zasady w każdym oddziale bankowym szkolono po kilkoro pracowników – minimum dwóch. Do tego doszło jeszcze szkolenie z zasad denominacji oraz o zabezpieczeniach nowych banknotów, organizowane dla pracowników skarbówki, poczty, urzędów celnych, ZUS-u itd.
Bank centralny edukował też Polaków. Przede wszystkim chodziło o przekonanie ich, że wymiana będzie ekwiwalentna, a więc że na niej nie stracą. Przypominał także o dwuletnim okresie obiegu zarówno starych, jak i nowych pieniędzy. Kolejnym elementem było informowanie o zabezpieczeniach, zastosowanych w nowych pieniądzach, aby niewiedzy Polaków nie mogli wykorzystać fałszerze do wprowadzenia do obiegu podróbek nowych pieniędzy.
31 grudnia 2004 r. pracowały NBP, banki i instytucje rozliczeniowe. Tego dnia została przeprowadzona dodatkowa sesja rozliczeniowa, dzięki której wszystkie płatności w starych złotych zostały opłacone. Następnie podliczono wszystkie rachunki klientów banków, konta własne – licząc wszystko w starych oraz nowych złotych, a potem powstał bilans otwarcia na 1 stycznia 2005 r.
Od tego momentu w rozliczeniach bezgotówkowych zaczął być stosowany wyłącznie nowy złoty. Także wszystkie dokumenty, związane z płatnościami gotówkowymi, opiewały na nowe złote.
Ponieważ nowymi monetami i banknotami dysponowało ok. 600 placówek banków, szybko trafiły one do portfeli i świadomości Polaków. Według badań z lutego 1995 roku tylko 4 proc. respondentów nie zetknęło się z nowymi znakami płatniczymi. Na problemy z przeliczaniem skarżyli się głównie ludzie starsi.
Z obiegu najszybciej zniknęły banknoty o najniższych nominałach, zastąpione przez monety. W rezultacie pod koniec 1995 r. w nasycenie rynku nowymi monetami sięgało nawet 80 proc. Pod koniec roku 1996 w obiegu były głównie nowe monety i banknoty. Było jednak kilka wyjątków – nadal więcej niż połowa wyemitowanych wcześniej starych banknotów stuzłotowych nie została wymieniona na monety groszowe. Dużo pozostało także starych banknotów o nominale 500 i 1000 starych złotych.
Ale po 1996 roku stare znaki płatnicze przestały obowiązywać również w obiegu gotówkowym. Jednak do 31 grudnia 2010 r. nadal można je wymieniać na nowe.
Artykuł powstał na podstawie publikacji Denominacja złotego 1995–1996, autorstwa Zbigniewa Marskiego i Wiesława Biernatowicza, a wydanej w 1998 roku przez Departament Analiz i Badań Narodowego Banku Polskiego.