Przedsiębiorcy rozliczają się z bankami m.in. zaciągając kredyty. W okresie, gdy złoty umacniał się, przedsiębiorstwa sprzedające swoje usługi bądź towary za waluty obce, w obawie przed zmianami kursowymi, zawierały z bankami umowy o tzw. opcje walutowe. Nie zawsze jednak umowy z bankami służyły jedynie do zabezpieczenia kursowego. Część firm zawierało umowy określane jako spekulacyjne. Okazały się one niekorzystne dla tych firm.
"Ważne jest spojrzenie na realizację dochodów z podatku korporacyjnego od firm (CIT), bo to by pokazywało, jaka jest koniunktura w przedsiębiorstwach" - powiedział Pawlak podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji gospodarki. Pytany w Sejmie przez dziennikarzy o nowelizację budżetu podkreślił, że "warto spojrzeć na budżet od strony dochodowej, bo to będzie najszybszy barometr koniunktury nie tylko w budżecie, ale także opisujący sytuację w gospodarce".
Zaznaczył, że na zyski firm i wpływy z podatku CIT mogą wpłynąć rozliczenia tych firm z bankami z tytułu opcji walutowych. "Z każdego miliarda złotych strat firm, mamy 200 mln podatków mniej w budżecie i nie można tego lekceważyć" - powiedział Pawlak. "Jeżeli nie będzie rozwiązań dotyczących struktur opcyjnych, które pozwolą przedsiębiorcom zminimalizować koszty, to w oczywisty sposób przychody z podatków będą znacznie mniejsze" - dodał.
Odniósł się w tym kontekście do danych GUS, które pokazały gwałtowny wzrost kosztów finansowych firm średnio z 4-5 mld zł do poziomu 17 mld zł w czwartym kwartale 2008 roku. "Zysk netto przedsiębiorstw z poziomu 20 mld zł w poprzednich trzech kwartałach 2008 roku i w 2007 roku spadł do minus 700 mln zł" - podkreślił. "To się nie przeniosło na zyski banków, które w zeszłym roku miały zysk na poziomie ok. 14 mld zł lepszy niż w 2007 roku, ale w czwartym kwartale (2008 roku - PAP) miały zysk na poziomie 2 mld zł, czyli mniejszym niż średnio w kwartałach I-III" - uzasadnił. "Banki tego nie zarobiły, to ciekawe gdzie są te pieniądze?" - zaznaczył.
Waldemar Pawlak odniósł się też do prognozy KE, która przewiduje recesję w Polsce w 2009 roku na poziomie minus 1,4 proc. PKB. "Wynika ona z panującego w niektórych kręgach ekonomistów poglądu, że wzrost gospodarczy w Polsce jest o 4 procent lepszy niż w gospodarce RFN, a tam jest prognoza minus 6 procent" - powiedział. "Można zauważyć, że spowolnienie w gospodarce niemieckiej nie odbiło się tak bardzo na gospodarce polskiej, jak niektórzy przewidują; w tej chwili spadek wartości złotego sprawia, że nasze możliwości eksportowe wzrastają i zwiększa się konkurencyjność na rynku wewnętrznym" - dodał.
"Wniosek jest taki, że dzisiaj trudno bazować na prognozach; trzeba się trzymać realnych faktów i szukać najatrakcyjniejszych sektorów, w których możliwy jest wzrost i rozwój" - podsumował. W tym kontekście podał przykład dobrej kondycji przemysłu motoryzacyjnego w Polsce w porównaniu m.in. do Niemiec i Słowacji.