Akcje wielu banków amerykańskich na giełdach europejskich już w piątek zdecydowanie zdrożały. To się nazywa zaufanie klientów.

Wielki bank Welles Fargo planuje ofertę rzędu 6 mld dolarów, gdy Morgan Stanley chce znaleźć 5 mld dolarów poprzez sprzedaż akcji i papierów dłużnych. Zaś Citigroup zamieni akcje preferowane wartości 5,5 mld dolarów na zwykłe. Firma Regions Financial Corp. rozważa opcję podwyższenia kapitału o 2,5 mld dolarów, gdy potężny Bank of America chce sprzedawać zwykłe akcje . W konsekwencji może to oznaczać boom na giełdzie.

Zmiana nastrojów

- Ludzie chcą teraz wchodzić jako udziałowcy do tych banków - podkreśla Ralph Cole, menedżer finansowy w firmie Ferguson Wellman Capital Management z Portland w stanie Oregon, która zarządza kapitałem 2,2 mld dolarów.- Wyczuwa się wyraźnie, że nastroje inwestorskie odwróciły się - dodaje.

Reklama

Wyniki testów stresowych opublikował wczoraj resort skarbu. Oznajmił, że w sumie 10 banków spośród 19 zbadanych musi zgromadzić 74,6 mld dolarów. Banki mają 6 miesięcy na uzupełnienie kapitału. Jeśli nie uczynią tego, będą zmuszone do zaakceptowania przejęcia przez rząd, co oznacza w konsekwencji rewolucję w zarządach.

Natomiast instytucje finansowe, które nie potrzebują już zastrzyku kapitału, jak np. American Express, planują zwrot 3,4 mld dolarów pożyczki udzielonej w ramach programu TARP.

Plany szybkiego zwrotu

Okazuje się, że nawet baki, które nie potrzebują wzmocnienia zasobów kapitałowych także chcą zwracać pomoc TARP. Prezes JPMorgan Chase Jamie Dimon już zapowiedział, że zamierza spłacić dług jak najszybciej. Podobne plany ma prezes banku BB&T Corp. z Północnej Karoliny Kley King, który ogłosił, że „zwróci pomoc państwa w najbliższym czasie”.

Okazuje się, że bank Wells Fargo, który udzielił najwięcej pożyczek hipotecznych, musi zwiększyć kapitał nawet o13,7 mld dolarów. Zdaniem ekspertów rządowych bank z San Francisco może w latach 2009-2010 wygenerować straty rzędu 86 mld dolarów czyli 8,8 proc. wszystkich kredytów. Jego akcje spadły tylko w br. o 16 proc. na wiadomość obcięcia dywidendy o 85 proc.

Dlatego niektórzy analitycy powątpiewają czy akcja podwyższania kapitału w bankach zakończy się sukcesem.

Optymizm na giełdach

- Problem ze sprzedażą akcji w ofercie publicznej jest taki, że ceny są pod wielka presją, zwłaszcza ze strony posiadających już akcje – podkreśla Bill Mutterperl, radca prawny firmy Reed Smith i b. wiceprezes PNC Finacial Service Group. – Może to przynieść wątpliwy efekt – dodaje.

Rzeczywistość na razie przeczy temu. Dzisiaj akcje banku JPMorgan wzrosły w południe na giełdzie we Frankfurcie do 36,57 dolarów sztuka, gdy wczoraj w Nowym Jorku na zamknięciu płacono tylko 35,24 dolara. Wells Fargo kosztowały odpowiednio 24,80 i 24,70 dolara, Bank of America 14,91 i 13,51 dolara, a Citigroup 4,24 i 3,81 dolara.

Bank of America, największy w USA, potrzebuje aż 33,9 mld dolarów. Okazuje się, że może mieć stary rzędu 136,6 mld dolarów w latach 2009-2010 czyli 10 proc. wszystkich kredytów. Akcje banku spadły w ciągu dwóch lat o 74 proc., nawet pod po odrobieniu 26 proc. strat od początku marca br.

Bank planuje sprzedaż akcji i konwersję preferowanych akcji na zwykłe. Może też sprzedać fundusz mieszany Columbia Management oraz prywatny bank First Republic w Kalifornii oraz udziały w China Construction Bank, poinformował prezes Kenneth Lewis.

- Jestem w komfortowej sytuacji z racji pozycji kapitałowej w obecnym otoczeniu ekonomicznym - zapewnił dziennikarzy na konferencji. - Testy stresowe miały bowiem na celu dać odpowiedź, co stanie się, gdyby stan gospodarki pogorszył się bardziej niż zakłada większość ekspertów - dodał.

Dzień na plaży

Citigroup, którego akcje spadły aż o 93 proc. w poprzednich dwóch latach, też musi zamienić akcje preferowane o wartości 33 mld dolarów na zwykle. W wyniku konwersji rząd USA będzie miał aż 34 proc. praw głosu, a prywatni akcjonariusze stracą 76 proc. swej siły przebicia. Straty Citigrouop do 2010 r. sięgną 104,7 mld dolarów, w wyniku „niesprzyjającego otoczenia ekonomicznego”, twierdzi Fed.

Niemniej zdaniem wiceprezesa banku ds. finansowych Edwarda Kelly, regulatorzy i tak docenili siłę zarabiania banku. Uważają, że może zarobić 6 mld dolarów, choć zarząd banku mówi o zyskach nawet 10 mld dolarów.

- To nie będzie zwykłe opalanie się na plaży. Ceny, jakie banki dostana na giełdzie nie będą takie, jakie chciałyby otrzymać - mówi Tony Cherin, prof. finansów na uniwersytecie stanowym w San Diego.