W zasadzie to był i tak w Warszawie nadzwyczaj dobry dzień zważywszy na to, że akcje rosły już w zasadzie tylko siłą rozpędu, po wtorkowych danych o zaskakująco dobrym odczycie indeksu koniunktury konsumentów w USA. Za Oceanem wczoraj wieczorem już tak dobrze nie było. Inwestorzy nie są zgodni jak powinni interpretować dane z rynku nieruchomości: wczoraj okazało się, że liczba sprzedaży domów na rynku wtórnym w kwietniu rosła, ale za to ceny ostro spadały. To niejednoznaczne sygnały.

Do tego dochodzi niepewność wynikająca z tego, że rząd USA przez trzy dni będzie sprzedawał na rynku ogromne ilości obligacji i wcale nie jest pewne, czy nie powinie mu się noga. W ostatnich godzinach wzrosło też ryzyko bankructwa GM, bo firma nie dogadała się z wierzycielami.

Na koniec sesji w USA mieliśmy spadki, Dow Jones stracił aż 2 proc. Niewykluczone więc, że i naszym graczom trudno będzie utrzymać indeks WIG20 w pobliżu 1850 pkt. Ale oczywiście ewentualny spadek nie miałby większego znaczenia dopóki wszystko działoby się w obszarze 1800-1900 pkt.

Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI

Reklama