Jego firma Stanford Group sprzedała certyfikaty na depozyty wartości 8 miliardów dolarów w Stanford International Bank, zarejestrowanym na Antigua, wyspiarskim państewku na Morzu Karaibskim. Finansowi doradcy spółki mówili klientom, że ich pieniądze zostają głównie ulokowane w łatwo zbywalnych instrumentach finansowych, monitorowanych przez zespół ponad 20 analityków i kontrolowanych przez regulatorów państwa Antigua.
W rzeczywistości większość lokat trafiało do Stanforda i Jamesa Davisa, szef finansowego jego spółki, którzy na ogół inwestowali je w fundusze typu private equity i nieruchomości.
Leroy King, były administrator i szef komisji regulacji usług finansowych na Antigua w zamian za łapówki prowadził fikcyjne kontrole w banku, uwiarygodniał oszukańczy biznes Teksańczyka.
Stanfordowi postawiono 21 zarzutów, w tym współdziałania na celu oszustwa, przekupywania urzędnika, prania brudnych pieniędzy czy działania na szkodę wymiaru sprawiedliwości. W razie udowodnienia winy, oszustowi grozi 20 lata więzienia.
Stanforda aresztowano 18 lutego w Fredericksburg, w stanie Wirginia. Jego oszustwa wyszły na jaw pod koniec zeszłego roku po wykrycia afery Madoffa, który zdefraudował 50 mld dolarów swoich klientów. Stąd Stanforda prasa nazwała go „mini-Madoffem”.