W USA nie lepiej. Tygodniowe statystyki wniosków o zasiłek dla bezrobotnych były po raz kolejny złe (ponad 614 tys. nowych podań), zaś zatrudnienie w sektorach pozarolniczych zmniejszyło się aż o 467 tys. etatów (spodziewano się 370 tys.). Nie rozczarowały tylko zamówienia w przemyśle (miesięczny wzrost o 1,2 proc.). Wszystko to jednak inwestorzy potraktowali jako dobry sygnał do wyprzedaży akcji. Czy po sięgającym 2,2 proc. spadku indeksu WIG20 w czwartek, dziś można się spodziewać dalszej przeceny polskich akcji?

Cóż, globalne nastroje nie są dobre, więc trudno oczekiwać fajerwerków. Zwłaszcza, że przeciwko giełdom sprzysięgło się dosłownie wszystko: słabe dane makro, ostrzeżenia EBC, mocny spadek ropy naftowej (-4,20%) i innych surowców oraz konsekwentnie umocnienie dolara w stosunku do euro. To mieszanka wybuchowa, która bardzo utrudni życie obozowi optymistów.

Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że póki co na wykresach indeksów nie zostały przełamane żadne ważne bariery, chociaż kształty formacji na wykresach polskich indeksów wskazują na sytuację typową przed rozpoczęciem silnych spadków . Przełamanie poziomu 1800 może wywołać kolejną falę podaży, co dodatkowo wzmocni tezę co do „zasadności” korekty ostatnich czteromiesięcznych wzrostów. Z kolei, w scenariuszu optymistycznym uspokojenie na giełdzie spowodowałoby zapewne wyhamowanie trendu wzrostowego na rynku dolara, a w ślad za tym zaczęłyby drożeć surowce. Tylko czy giełdowi optymiści mają aż tak mocne nerwy, by - w myśl przysłowia „siła złego na jednego" - dać odpór przeciwnościom losu.

Dziś w Ameryce święto, sesji nie będzie. Tym trudniej spodziewać się, by piątkowe notowania mogły znacząco poprawić humory graczy. Brak danych zza oceanu może pozbawić krajowych graczy odwagi do stawiana czoła trendowi z czwartku. Tym czasem dużo ciekawszym może okazać się następny tydzień, który może rozstrzygnąć losy kolejnych tygodni w lipcu.

Reklama

Aktualne komentarze giełdowe na Forsal.pl.