Spadki na giełdach Europy Zachodniej, kolejny z serii słaby dzień w USA (choć już z nutką nadziei na lepsze jutro), a na dokładkę jeszcze wyraźne osłabienie złotego – to mieszanka, która mogłaby skłonić do kapitulacji nawet najbardziej zatwardziałego optymistę.

Jak długo ta obrona będzie jeszcze trwała? Cóż, ratunek może przyjść chyba tylko z amerykańskich spółek. Zaczynają one podawać swoje wyniki finansowe za drugi kwartał, który dzięki poprawie nastrojów może pokazać lepszą tendencję niż początek roku. Nie liczyłbym na dobre wyniki Alcoa – spółka ta jest potentatem na rynku wydobycia i przetwórstwa aluminium. Branża ta jest dotkliwie dotknięta przez kryzys.

Jeśli chodzi o dane makroekonomiczne - dziś zobaczymy m.in. kolejne tygodniowe statystyki dotyczące bezrobocia w USA. Za doby omen można będzie uznać tylko wynik, który oznaczałby spadek liczby wniosków o zasiłek grubo poniżej 600 tys. Tyle, że nikt chyba aż tak dobrego wyniku nie obstawia. Przy kontynuacji spadków indeksów za oceanem, byłaby to trzecia sesja z rzędu na czerwono, co potwierdziłoby tezę o korekcie.

A więc należy się spodziewać kolejnej nerwowej sesji w Warszawie. I kolejnej twardej walki o utrzymanie bastionu 1800 pkt.

Reklama

Jerzy Nikorowski
Analityk i zarządzający funduszami
Superfund TFI