"Rz": Resort skarbu i nabywca aktywów stoczni w Gdyni i Szczecinie twierdzą, że byli członkowie zarządu i akcjonariuszom Stoczni Szczecińskiej Porta Holding, do których i Pan należy, listem do inwestora wstrzymali terminową zapłatę za majątek zakładów. Mamy gratulować skuteczności?
Krzysztof Piotrowski: Proszę nie żartować. List od Stowarzyszenia nie mógł wstrzymać transakcji, jeúli rzeczywiście była poważna. To raczej zasłona dymna rządu, która miała wykazać, że wcześniejsze działania w sprawie stoczni były przeprowadzone zgodnie z prawem i techniką negocjowania.
Czyli Pana zdaniem list od Stowarzyszenia Obrony Stoczni, powiązanego z byłym zarządem Porty, nie miał wpływu na decyzję inwestora?
Nie sądzę.
W takim razie po co go wysyłano?
W ciągu ostatnich dziewięciu lat informowaliśmy wszystkich – prezydentów, premierów, ministrów gospodarki i skarbu z kolejnych ekip rządzących o wadach prawnych, które będą mściły się na Stoczni Szczecińskiej Nowa. Nie były one tajemnicą.
Cały wywiad w środowej "Rzeczpospolitej".