– W podręcznikach historii jest opisany kryzys w Ameryce z lat 30.tych i coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że swoje miejsce w historii znajdzie także kryzys roku 2008. Na rynku jest bardzo nerwowo i nieprzewidywalnie - powiedział Marcin Balbin, analityk Banku Pekao.

Ekonomista wyjaśnił, że rynki wschodzące znajdują się pod dużą presją, więc złoty - choć postrzegany najlepiej z wszystkich walut regionu - także traci na wartości.

- Nie widać, co prawda, aktywności inwestorów zagranicznych zajętych sytuacją na rynkach globalnych, ale cały czas obserwujemy odpływ środków z naszego rynku za ocean. I nie jest to powrót inwestorów na tamtejsze giełdy, ale raczej konieczne umarzanie jednostek czy sprzedaż waluty w celu ratowania płynności - analizuje Bilbin.

Jego zdaniem, działa to korzystnie na dolara i w najbliższym czasie należy oczekiwać systematycznego wzrostu wartości tej waluty, kosztem innych, w tym także złotego.

Reklama

We wtorek, ok. godz. 09:30 jedno euro kosztowało 3,3740 zł, a dolar 2,3660 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,4240.

W poniedziałek ok. godz. 17:00 euro wyceniano na 3,3463 zł a dolara na 2,3593 zł. Kurs euro/dolar wynosił 1,4184.

Rano ok. godz. 11:00 za jedno euro inwestorzy płacili 3,3646 zł, a za dolara 2,3564 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,4277.

POL / ISB