“Jeśli Europa zbyt długo będzie zabierała się do projektu, wówczas cały kaspijski gaz pójdzie do Azji” – powiedział Elshad Nassirov, wiceprezes Państwo wego Koncernu Naftowego Azerbejdżanu, znanego też po skrótem Socar – „Ta sprawa jest znacznie poważniejsza niż mogłoby się wydawać”.

Stawką jest możliwość bezpośredniego dotarcia przez Europę do kaspijskich zasobów i zmniejszenie zależności od Rosji. UE liczy na to, że Azerbejdżan będzie tłoczył pierwsze partie gazu do planowanego gazociągu z pola Shah Deniz, eksploatowanego przez koncern BP i sprzedawanego przez Statoil oraz zapewni dostęp do Turkmenii, która posiada największe rezerwy gazu na świecie, zaraz po Rosji, Iranie i Katarze.

Chiny juz w przyszłym miesiącu maja otworzyć magistralę gazową do Turkemnii, która poprzez Morze Kaspijskie jest sąsiadem Azerbejdżanu, co zapewnia Chińczykom przewagą czterech lat nad Europą. Planowane przez Unię gazociągu do tego regionu, w tym Nabucco, jeszcze nie weszły w fazę inwestycyjną. Nabucco ma ruszyć w 2014 roku.

“Można osiągnąć znacznie lepszy efekt mowiąc, że kaspijski gaz pójdzie do Chin zamiast mówić: “Wyślemy go do was, ale przez Rosję” – komentuje Julian Lee, starszy analityk ds. energii w Center for Global Energy Studies z Londynu. Groźba Azerbjedżanu “wyprzedza to było”.

Reklama

Jeszcze podczas konferencji w Baku we wrześniu tego roku Nassirov w rozmowie z Bloombergiem powiedział, że dla Socaru sprzedaży gazu na rynek europejski pozostaje priorytetem.