W poniedziałek w Kopenhadze zaczyna się organizowana przez ONZ konferencja, której celem jest globalne porozumienie na rzecz ochrony klimatu. Przedstawiciele państw z wszystkich kontynentów mają ustalić nowe zasady redukcji emisji gazów cieplarnianych, a głównie CO2. – Dla europejskiego biznesu jest istotne, żeby w Kopenhadze nie było ze strony Unii spontanicznej deklaracji 30-proc. redukcji gazów cieplarnianych do 2020 roku, jeśli nie będzie gwarancji, że inne państwa rozwinięte spoza UE też się pod tym podpiszą – uważa Daria Kulczycka z PKPP Lewiatan.
W 2012 roku wygasa tak zwany protokół z Kioto, czyli jedyne globalne międzynarodowe porozumienie o ograniczeniu emisji, ratyfikowane przez 141 krajów emitujących około 61 proc. gazów cieplarnianych. Nie ratyfikowały go jednak Stany Zjednoczone, jeden z największych emitentów CO2 na świecie, i w praktyce protokół z Kioto niewiele przyniósł.

Przemysł może stracić

Teraz ma być zastąpiony nowym układem, ale żeby był on skuteczny, konieczne jest porozumienie niemal całego świata. Unia chce być liderem ochrony klimatu i wysoko ustawia cele, ale przyjmując je jednostronnie, gwałtownie pogorszyłaby warunki działania wielu sektorów gospodarki, którym zagrażałaby utrata konkurencyjności. – Jeżeli będziemy mieć bardzo ostrą politykę klimatyczną, a inni nie, to istnieje prawdopodobieństwo, że część przemysłu lub produkcji energochłonnej przeniesie się poza Unię – mówi dr Andrzej Kassenberg z Instytutu na rzecz Ekorozwoju.
Reklama
Jego zdaniem zagrożenie utratą konkurencyjności może być też impulsem do rozwoju. Dopiero w przyszłym ma być dokonany przegląd branż, które mogą być uznane za zagrożone przez politykę klimatyczną. Sektory uznane za takie miałyby otrzymywać darmowe uprawnienia do emisji CO2. – Aby osiągnąć cel, czy nie dopuścić do wzrostu temperatury, kraje rozwinięte powinny – biorąc za punkt odniesienia 1990 rok – ograniczyć do 2020 roku emisje gazów o 40 proc., a kraje rozwijające się – o 15–30 proc. – mówi dr Andrzej Kassenberg.

Wszyscy zapłacimy za ekologię

Komisja Europejska oceniła, że aby kraje rozwinięte zdołały zrealizować proponowane im cele, to podatnicy tylko w UE powinni do 2020 roku – w ramach specjalnego funduszu – wspomagać te państwa kwotą nie mniejszą niż 30 mld euro rocznie. Przy tym sama Unia nie potrafi na razie określić, w jakiej skali poszczególne państwa powinny ponosić te koszty. Jednak nie o samą gotówkę tu chodzi. Globalne porozumienie będzie trudno osiągnąć, bo państwa i kontynenty dzielą olbrzymie różnice interesów.



– Wszystko wskazuje na to, że nie będzie twardego porozumienia. Głównie dlatego, że USA nie są gotowe. Żeby doszło do porozumienia, delegacja musiałaby mieć decyzje amerykańskiego Senatu, a ten na pewno do grudnia żadnych decyzji w tej sprawie nie podejmie – ocenia Daria Kulczycka.
USA emitują rocznie około 6 mld ton gazów cieplarnianych, a deklarują do 2020 roku redukcję emisji zaledwie o 17 proc. w stosunku do 2005 roku. Unia natomiast za bazowy przyjmuje 1990 rok i jeśli liczyć od tej daty, to okazuje się, że USA gotowe są na redukcję emisji tylko o 3 proc. Do podjęcia wiążących zobowiązań zmniejszenia emisji nie są skore też Chiny. Deklarują natomiast rozwój i wprowadzanie nowych technologii chroniących klimat, na przykład podziemną gazyfikację węgla.

Azja niechętna zmianom

Natomiast Indie emitujące ponad 1 mld ton gazów cieplarnianych rocznie już zapowiedziały, że ich priorytetem jest rozwój gospodarczy. Niemal na pewno nie podejmą w Kopenhadze żadnych konkretnych zobowiązań. Przedsiębiorcy liczą się z tym, że nawet jeśli nie uda się osiągnąć globalnego porozumienia klimatycznego, to Unia będzie robiła swoje. – Wiele wskazuje na to, że Unia Europejska będzie prowadziła restrykcyjną politykę pomimo braku porozumienia w Kopenhadze. Przewiduje się dwa możliwe warianty: utrzymanie planów obniżenia emisji o 20 proc. do 2020 roku albo jednostronne podniesienie tej wartości do 30 proc. – mówi Stanisław Tokarski, wiceprezes zarządu Tauron Polska Energia.
ikona lupy />
Jakie rozwiązania mogą zostać przyjęte na szczycie w Kopenhadze / DGP