Wielkich inwestycji drogowych wypatruje niecierpliwie 350-tysięczny Lublin, największe miasto na wschód od Wisły. Według wielu obietnic, również tego rządu, ten prężny ośrodek akademicki z uroczą starówką miał zostać połączony ekspresowo z Warszawą, centralną Polską oraz Białymstokiem i Rzeszowem. Przez Lublin miała też biec trasa dla kibiców na mistrzostwa Euro 2012 na Ukrainę (do Lwowa i Kijowa). Potrzebę skomunikowania miasta z regionem oraz resztą kraju podkreślił nawet premier Donald Tusk, gdy w czerwcu prezentował strategię rozwoju Polski na najbliższe 20 lat. Niestety, plany te wyglądają dobrze tylko na papierze. Miejscowy biznesmeni biją na alarm, że bez ekspresówek Lubelszczyzna straci szansę na rozwój.

Przedsiębiorcy żalą się, że rząd faworyzuje zachód Polski. Bo rzeczywiście rozkręca się program autostradowy, powstają ekspresówki łączące miasta ważne dla Euro 2012 (Gdańsk, Wrocław, Warszawa, Poznań), przybywa asfaltu na trasie wzdłuż zachodniej granicy. Mówi się o kolejnych: S-10 z Torunia do Bydgoszczy, powstało też lobby ws. S-11 ze Śląska do Koszalina. W najbliższym czasie jedynie Podkarpacie dostanie płatną autostradę na Ukrainę (przez Rzeszów), a Białystok zmodernizowaną trasę do stolicy. Dlatego lubelscy biznesmeni wysyłają kolejne pisma do ministra infrastruktury i lobbują u lokalnych posłów - wyjaśnia "Metro".