Przetarg wart 342 mln zł to drugi pod względem wielkości – po warszawskim – tramwajowy kontrakt w Polsce. Poznań przygotowuje się do Euro 2012. Zamówił 40 niskopodłogowych pojazdów z opcją na zakup kolejnych 20. Połowę kosztów modernizacji taboru zwróci Unia. W przetargu starły się hiszpański CAF, bydgoska Pesa i podpoznański Solaris, znany tylko z produkcji autobusów. Komisja wybrała tego ostatniego dzięki minimalnie lepszym warunkom technicznym. Na wyższą punktację wpływ miało wykluczenie przez MPK oferty Hiszpanów.
Od decyzji komisji przetargowej odwołała się Pesa, której oferta była o 43 mln zł tańsza, ale miasto, a potem Krajowa Izba Odwoławcza, nie uznały jej argumentów. – Według nas tramwaj zaproponowany przez Solarisa jest niezgodny z polskimi normami i warunkami przetargu – mówi DGP Tomasz Zaboklicki, prezes Pesy. – KIO nie zdecydowała się zasięgnąć opinii ekspertów. Liczymy na to, że sąd powoła niezależnych biegłych – dodaje. W czwartek skargą Pesy zajmie Sąd Okręgowy w Poznaniu. Kontrowersje wokół poznańskiego przetargu nie kończą się na inżynieryjnych ciekawostkach. W nieoficjalnych rozmowach wobec władz miasta padają bowiem zarzuty o protekcjonizm, bo już po podpisaniu umowy Solaris zapowiedział, że w realizacji zamówienia pomoże mu niewielka spółka Modertrans. Należy ona do poznańskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego.
– Prowadzimy z nimi rozmowy na temat warunków końcowego montażu tramwajów – przyznaje Krzysztof Figaszewski z Solarisa. Poznań nie ma sobie nic do zarzucenia. – Nie ingerujemy w wybór podwykonawców przez zwycięzcę przetargu – zapewnia DGP Wojciech Tulibacki, prezes MPK w Poznaniu. Urzędnik wyjaśnia, dlaczego z podpisaniem kontraktu nie poczekano na decyzję sądu. – Ustawa o zamówieniach publicznych mówi, że procedurę odwoławczą kończy orzeczenie KIO – mówi. Według ekspertów uznanie przez sąd argumentów Pesy otworzy mu drogę do odszkodowania, ale już nie storpeduje pospisanego kontraktu. Pierwszy tramwaj zostanie dostarczony w 2011 roku.