Kiedy wydawało się, że spokój będzie już utrzymany do końca dnia podaż minimalnie przycisnęła i spadki powiększyły się do jednego procenta. Wartość ta nie ma żadnego znaczenia, bo tylko wymazuje sztuczne podciąganie indeksu z początku tygodnia.

Koniec roku to również brak raportów ekonomicznych. W środę jedyną publikacją był indeks Chicago PMI obrazujący aktywność gospodarczą w rejonie Chicago. Wartość wskaźnika wzrosła i to aż do 60 pkt. i jest najwyższa od początku bessy, czyli czerwca 2007 roku. Na giełdach nie wywołało to żadnej reakcji, a jedynie zmiany można było zaobserwować na rynku walutowym, gdzie umocnił się dolar.

Dzisiejszą sesją praktycznie kończymy tydzień, miesiąc i rok. Co prawda ostatnia sesja odbywa się jeszcze jutro, ale będzie ona skrócona do zaledwie 4 godzin i zakończy się o 13.30, więc jej znaczenie będzie mniej niż marginalne. Handel w Sylwestra ma zatem wymiar bardziej symboliczny niż realny, bo przecież nie będzie ani zmian, ani obrotu. Łatwo można jednak przewidzieć, że to czego inwestorzy będą sobie życzyć w Nowy Rok to powtórki z ostatnich 365 dni. Poprzedni rok kończyliśmy w skrajnie innych nastrojach niż obecnie i do tego przy poziomach o 34 proc. niższych niż dziś. Najbliższą i największą zagadką na styczeń jest pytanie na ile ostatnia konsolidacja bez korekty to wyraz siły rynku a na ile sztuczne podtrzymywanie go przy maksimach aby udanie zakończyć dobry rok. Odpowiedź przyniosą już pierwsze sesje stycznia.