Chiński urząd odpowiedzialny za kurs juana poinformował, że w 2010 roku będzie stopniowo wprowadzał reformy mające pomóc utrzymać stabilność własnej waluty, której wartość zależy m.in od kursu dolara. Podkreślono jednocześnie, że amerykański dolar nadal będzie miał największą wagę w strukturze rezerw banku centralnego, a polityka Ludowego Banku Chin ukierunkowana będzie na podtrzymanie ożywienia gospodarczego. W związku z tym należy liczyć się z dalszą stymulacją rynku kredytów oraz wsparciem eksporterów poprzez zabiegi nie dopuszczające do umocnienia juana.

Swoją drogą, przyszły rok dla chińskich producentów z pewnością łatwy nie będzie, ponieważ właśnie wczoraj amerykańska Komisja Handlu przegłosowała przyjęcie kolejnych ceł blokujących napływ towarów z Chin. Import stalowych rur do USA będzie droższy od 10 do 16 proc., antydumpingowe cła wprowadzono również na ropę naftową i gaz wydobywane w Chinach. To nie pierwszy zabieg, noszący znamiona protekcjonizmu, podjęty w tym roku przez administrację Obamy. Kilka miesięcy temu Stany Zjednoczone nałożyły 35-proc. podatek na opony sprowadzane z Chin. Zgrzyty pomiędzy tymi krajami prawdopodobnie będą się nasilać, bo żaden z partnerów nie może dobrowolnie uwolnić się od zobowiązań wobec drugiej strony.

Amerykańskie giełdy kończyły środową sesję bez większych zmian, główne indeksy utrzymują się w okolicy szczytów. Można powiedzieć, że rząd USA w tym roku stał się ogromnym funduszem inwestycyjnym z przymusu. Po wczorajszym objęciu za ok. 3,8 mld USD większościowego pakietu akcji pożyczkodawcy działającego na rynku motoryzacyjnym - rządowe portfolio powiększyło się o spółkę GMAC. Nie zdołała ona zachęcić inwestorów prywatnych do kupna papierów wartościowych i do innych asów z "rządowego portfolio", takich jak Fannie Mae, Freddie Mac, General Motors oraz AIG.

Na rynku walutowym w czwartek rano dolar osłabiał się względem jena i euro, natomiast na GPW skrócona sesja rozpoczęła się od minimalnych zwyżek - WIG20 rósł o ok. 0,2 proc.

Reklama