Niemniej to pokazuje, że inwestorzy zaczynają obawiać się, czy problemy Grecji nie zaczną coraz bardziej ważyć na zaufaniu do wspólnej waluty. Widać to dość dobrze po notowaniach EUR/GBP, które od kilku dni idą w dół (dzisiaj naruszyliśmy wsparcie na 0,8832 z 17 listopada ub.r.). To jednocześnie negatywnie wpływa na samego EUR/USD, który raczej nie wróci w najbliższych dniach powyżej 1,4450-1,4500. Zresztą na znaczeniu zaczyna zyskiwać sam dolar po tym, jak wyniki Intela i JP Morgan nie stały się katalizatorem do wzrostów na Wall Street i rynki akcji może czekać poważniejsza korekta (o ile publikacje z kolejnych amerykańskich spółek w przyszłym tygodniu tego nie zmienią). A wzrost globalnego ryzyka to z reguły pewne umocnienie dolara. Nieco dziwnie na tym tle wygląda złoty, który jest dość mocny nawet na tle regionu (dzisiaj tracił już forint). Niewykluczone, że to wynik dość dobrych rekomendacji dla Polski (dzisiaj Bank of America przyznał, że PKB w IV kwartale mógł wynieść aż 3,2 proc. r/r, a w tym roku może sięgnąć 3,5 proc. – jednocześnie EUR/PLN może spaść do 3,65 w połowie roku), a także echa środowej aukcji 2-letnich obligacji i jak na razie udanych sprzedaży akcyjnych resztówek pozostających w gestii Skarbu Państwa, które mogły przyciągnąć zagraniczne fundusze. Wydaje się jednak, iż potencjalne odwrócenie krótkoterminowego trendu jest bliskie, zwłaszcza, jeżeli do wieczora EUR/PLN nie spadnie poniżej 4,0330. Wstępne szacunki na przyszły tydzień zakładają jednak trend boczny bez naruszenia oporów na 4,06-4,07.

EUR/USD: Trend spadkowy nabiera tempa i jest potwierdzany przez wskaźniki na wykresie 4-godzinowym. Czarna świeca na wykresie dziennym wygeneruje negatywny sygnał na przyszły tydzień. Celem na kolejnej dni może być test dolnych ograniczeń dawnej konsolidacji, czyli 1,4250. Silne opory to 1,4450-1,4500. A w krótszej perspektywie mocny opór to już rejon 1,4400, a wsparcie to 1,4300.