Postronny obserwator, śledzący w ostatnich dniach czym zajmuje się Polska i w jaki sposób to robi, zauważyłby następujące zasadnicze kwestie:

1. Mimo utraty pokaźnej części elity, wszystko działa płynnie. Już od pierwszych minut, mimo szoku, zachowaliśmy trzeźwe spojrzenie na to „co z nami będzie”. Jak w zdrowym organizmie funkcje utraconych organów przejęły inne i niejako z automatu uruchomione zostały procesy uzupełnienia ubytków.

2. Zarządzanie kryzysowe działa bezbłędnie. Sprowadzenie zwłok do kraju i przeprowadzenie uroczystości żałobnych i pogrzebowych jest ogromną operacją logistyczną, której nikt z góry nie zaplanował. Wprawdzie do tragedii dojść nie powinno i jest ona dowodem na niszczycielską siłę naszej ułańskiej fantazji i folgowania zasadom bezpieczeństwa – zupełnie jak na polskich drogach – ale po samej tragedii wydarzenia rozgrywały się z zegarmistrzowską precyzją jak według z góry napisanego, upiornego scenariusza.

3. Polskę stać na żałobę. Ekonomicznie nie mamy problemu z porzuceniem dużej części zajęć, wyłączeniem reklam, zamknięciem na jakiś czas sklepów i nie liczymy strat, mimo że przez ostatnie lata nasza mentalność bardzo silnie oparła się o materializm, pieniądze, zyski. Nie skąpimy wydatków na ceremonię. Ale przede wszystkim stać nas mentalnie na żałobę i skupienie. Okazujemy się spójnym narodem, który wspólnie przeżywa i oddaje hołd swoim dzieciom, swoim przywódcom. Widząc to, mniej boimy się swojej własnej śmierci.

Reklama

4. Dorośliśmy do społecznej dyskusji. To co dla nas wydaje się w tej chwili niesmaczne niezależnie od zajmowanej strony, czyli dyskusja o Wawelu, świadczy o dojrzałości i otwartości społecznej na różne racje. Tutaj nie ma dobrego rozwiązania. Ale Polacy rozumieją już, że każdy wybór oznacza też koszty i starają się w gorącej dyskusji zachować szacunek i powagę.

5. Przy okazji widać jak bardzo zmieniła się Polska. Dotychczas obrazkom w CNN z naszego kraju nieodmiennie towarzyszyła furmanka z okutaną w chustę babiną. Dzisiaj świat widząc polską tragedię, w tle zauważa warszawskie wieżowce, odnowione Krakowskie Przedmieście. W niedzielę reprezentacyjną rolę przejął Kraków. Ale to nie kamienice czy trotuary są ważne, ale ludzie. Smutni, lecz pełni energii. I są ich całe tłumy! Świat widzi, jak potrafimy się zjednoczyć, jak autentycznie przeżywamy to co się stało.

Strach przed śmiercią jest olbrzymim fundamentem. Wystarczy sobie uzmysłowić, że w skali światowej zbudowano na nim religie, biznes ubezpieczeniowy, medyczny. My przeżyliśmy śmierć głowy narodu, co wprawdzie nie dotknęło materialnie poszczególnych obywateli, ale poczyniło spustoszenie psychiczne, które można porównać z wojną. To wyzwala determinację, nowe pokłady energii i upór do dalszej pracy. Dla dalszego rozwoju nie potrzeba nic więcej.

I jedno jest pewne: echo niedawnej tragedii będzie brzmieć w nas bardzo, bardzo długo. Od 10 kwietnia 2010 r. jesteśmy sierotami. Ale ostatni tydzień udowodnił, że możemy na siebie liczyć.