Już piątkowa szarża byków w ostatnich minutach sesji na Wall Street dawała nadzieję na dobry początek tego tygodnia. Rzeczywiście poranny handel przebiegał w optymistycznych nastrojach, ale jak to ostatnio bywa niedźwiedzie szybko przejęły kontrolę nad rynkiem. Jednak ich siła nie jest już tak duża i spadki nie były głębokie.

Podaży pomagają takie informacje jak sobotnie przejęcie przez hiszpański bank centralny regionalnego banku CajaSur, czy słowa Roberta Zoellicka z Banku Światowego o spowolnieniu wzrostu w USA z powodu europejskiego kryzysu. Wydaje się jednak, że są to tylko preteksty, a nie realne powody do sprzedaży akcji. Główną przyczyną spadków jest obawa przed drugim półroczem, w którym globalna gospodarka spowolni po wyczerpaniu się pierwszych impulsów prorozwojowych.

Samo spowolnienie nie ma nic wspólnego z kryzysem w strefie euro i byłoby obserwowane i bez problemów strefy euro. Głównym zmartwieniem jest fakt, że inwestorzy nie wiedzą jakiej skali będzie zmniejszenie wzrostu, co rodzi niepewność, a ona spadki cen akcji. Trudno w tym momencie mówić o silniej przecenie na parkietach, gdyż prawdopodobieństwo powrotu do recesji nie jest tak duże jak twierdzą wypromowani w czasie kryzysu ekonomiści z Nourielem Roubinim na czele.

Na froncie publikowanych dzisiaj danych wiele się nie można rozpisać. Poznaliśmy jedynie kwietniową statystykę sprzedaży domów na rynku wtórnym, która zaskoczyła pozytywnie. Nie może to dziwić skoro był to ostatni miesiąc dopłat do zakupu domów. Prawdziwy test siły rynku nieruchomości przyniosą kolejne miesiące.

Reklama

Warszawski parkiet kolejny dzień wykazał odporność na nerwowość europejskich indeksów i był relatywnie silniejszy. Po południowym osłabieniu nadeszło odbicie, które jednak nie zaprowadziło cen do poziomu otwarcia. Dzień zakończył się więc zwyżką o niecały jeden procent.

Na rynku walutowym sobotnie informacje z Hiszpanii wykorzystano do prawdziwego pogromu euro. Spadek kursu eurodolara o ponad 1,5 proc. zniwelował praktycznie całe umocnienie euro z dwóch ostatnich dni zeszłego tygodnia. Tak nie powinien się zachowywać ekstremalnie wyprzedany rynek, ale z faktami się nie dyskutuje. Co ciekawe silny dolar nie zrobił większego wrażenia na surowcach, gdzie miedź nawet drożała. Złoty tracił względem dolara, ale w stosunku do innych walut zyskiwał. Nasza waluta była silniejsza od euro, forinta czy korony czeskiej.