Wcześniejsze sygnały do wzrostów głównych indeksów giełdowych zostały zanegowane. Następnie powstała przestrzeń do większych spadków. Jeśli się one dokonają, w notowaniach ropy prawdopodobnie również będziemy obserwować zniżkę. Doniesienia fundamentalne z rynku surowca w ostatnich dniach, podobnie jak sytuacja na parkietach, nie sprzyjały jego notowaniom.

W minionym tygodniu na rynek po raz kolejny napłynęły dane z USA o wzroście zapasów ropy (o nieco ponad 2 mln baryłek). Inwestorzy przyzwyczajeni do tego, że w okresie wyjazdów wakacyjnych zapasy te spadają, oczekiwali ich zniżki o 800 tys. baryłek. Pewien udział we wspomnianym wzroście miało zwiększenie importu surowca do USA do najwyższego poziomu od przełomu 2008 i 2009 r. Warto jednak zauważyć, że istotnie zwiększone zostały moce przerobowe (do 89,4 proc. o 1,5 punktu procentowego), co przy ewentualnym ograniczeniu importu w przyszłości może zaowocować spadkiem zapasów. Doniesienia o ich ograniczeniu są czynnikiem psychologicznym, który zwykle tworzy presję wzrostową w notowaniach ropy naftowej różnych gatunków.

W ostatnich dniach Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) przedstawiła prognozy światowego popytu na ropę. Prognozy te zakładają stopniowy spadek tempa wzrostu zapotrzebowania na surowiec na przestrzeni najbliższych kilku lat (z 1,9% w bieżącym roku do 1,0% w 2015 r.). Jednocześnie IEA wskazała na spadek zapasowych mocy produkcyjnych od 2011 r., który może w przyszłości wprowadzać pewną nerwowość na rynek i zachęcać do spekulacyjnej gry na wzrosty wartości surowca.
Według przedstawicieli OPEC, ze względu na dużą niepewność utrzymującą się na rynku spowodowaną niezbyt silnym odbiciem w światowej gospodarce, wciąż wysokim bezrobociem i problemami fiskalnymi strefy euro obecne poziomy cen ropy naftowej należy uznać za „komfortowe”. Z tego względu kartel do czasu najbliższego spotkania, które odbędzie się w październiku, nie zamierza zmieniać limitów wydobycia surowca.

W ostatnich dniach pierwszy raz od dłuższego czasu niewielki wpływ na notowania ropy naftowej wywarły doniesienia pogodowe. Chwilowy wzrost wartości surowca wywołała informacja o tropikalnym sztormie Alex, który powstał nad Oceanem Atlantyckim. Później okazało się jednak, iż nie zagrozi on platformom wydobywczym usytuowanym w Zatoce Meksykańskiej. W najbliższych tygodniach doniesienia tego typu będą coraz częściej napływać na rynek, bowiem w USA rozpoczął się sezon huraganów. Skończy się on na jesieni.

Reklama

Od początku kwietnia, kiedy to rozpoczęły się spadki na giełdzie w Szanghaju, cena miedzi zniżkowała o ponad 25%. Po ustanowieniu lokalnego dołka w pierwszym tygodniu czerwca, cena tego metalu zaczęła odrabiać straty. Ruch ten był kontynuowany także w minionym tygodniu. Sporo zamieszania także na rynku surowców spowodowała decyzja chińskich władz o uelastycznieniu kursu juana. Zrodziło to presję aprecjacyjną w notowaniach chińskiej waluty. Z kolei silniejsza waluta zwiększyć może popyt na towary z zagranicy, w tym na surowce. Po optymistycznej pierwszej reakcji, która zaowocowała istotnym wzrostem cen miedzi, inwestorzy spojrzeli na całą sprawę z dystansem, co lekko ochłodziło pierwotny optymizm. W dalszym ciągu jednak widać, iż rynek miedzi podatny jest przede wszystkim na sytuację w Chinach, czyli kraju będącym największym konsumentem tego metalu. Na początku obecnego tygodnia głęboka przecena na giełdzie w Szanghaju pod wpływem rewizji odczytu Conference Board dla tamtejszej gospodarki pociągnęła w dół także ceny miedzi, która potaniała o blisko 3,5%. W najbliższych tygodniach presję spadkową na notowania tego surowca wywierać może ograniczanie mocy przerobowych w wielu zakładach produkcyjnych, w związku z trwającym sezonem letnim.

Miniony tydzień cena złota rozpoczęła od ustanowienia nowego historycznego maksimum 1265 USD za uncję. W kolejnych dniach obserwować można było poruszanie się ceny tego kruszcu w 30 dolarowym przedziale wahań. Póki co wzrosty lekko wyhamowały, jednak na rynku nie pojawiły się żadne sygnały (również techniczne), sugerujące odwrócenie trendu wzrostowego.