Po wybuchu kryzysu zadłużenia w Europie nastało powszechne przekonanie, że trzeba bardziej rygorystycznie przestrzegać postanowień Paktu Stabilności i Rozwoju. Czy przedstawiona przez KE propozycja stanowi właściwą odpowiedź na to wyzwanie?

Jest to z pewnością znaczący krok. Ta propozycja zawiera dwie nowe istotne inicjatywy. W tej chwili Komisja ocenia jedynie wielkość deficytu budżetowego. Po zmianie Komisja Europejska będzie mogła też uznać, że kraj ma nadmierną nierównowagę makroekonomiczną. W tej sytuacji zostaną przedstawione rekomendacje jak kraj powinien ją ograniczyć. Chodzi tu o deficyt na rachunku obrotów bieżących, który może wynikać z zadłużania się sektora prywatnego.

Taką sytuację mieliśmy na przykład w krajach bałtyckich, które miały mały dług i niski deficyt czy nawet nadwyżkę i formalnie spełniały kryteria z Maastricht. Z drugiej strony realne stopy procentowe były ujemne, sektor prywatny zapożyczał się na wielką skalę, była ogromna ekspansja monetarna a wynikiem tego był bardzo duży deficyt obrotów bieżących. Innymi słowy import do tych krajów był dużo większy niż eksport a różnica była finansowana przez zaciąganie długu przez sektor prywatny. To spowodowało, że potem kryzys był tam tak ostry. Po wprowadzeniu zmian ten istotny parametr polityki gospodarczej będzie monitorowany i w razie narastania niebezpieczeństwa Bruksela będzie reagować.

A co z proponowanym przez komisję zaostrzeniem kar za łamanie dyscypliny finansowej?

Reklama

W Traktacie z Maastricht też mówiło się o sankcjach, ale praktycznie nie było one wprowadzone w życie. W obecnej propozycji kary mają być dwustopniowe. Pierwsza sankcja pojawia się wówczas gdy zostają złamane unijne wymogi. Druga, znacznie poważniejsza wchodzi w życie, gdy państwa ignorują zalecenia Komisji, dotyczące tego, jak owe przekroczenia norm należy usuwać. Mamy więc etap detekcji i korekcji i na każdym z nich są możliwe jakieś działania dyscyplinujące. Pewne sumy mające trafić do państwa członkowskiego mogłyby zawieszone. Byłyby wtedy lokowane na oprocentowanych rachunkach i odblokowywane po spełnieniu wymogów. W razie gdyby dane państwo nie podjęło koniecznych kroków, pieniądze mogłyby przepaść bezpowrotnie. Cały program jest wewnętrznie spójny i rzeczywiście stanowi znaczący krok w kierunku koordynacji polityki makroekonomicznej, nie tylko fiskalnej.

Jakie mogą być skutki dla Polski jeśli propozycja zostanie zaakceptowana?

Założenia makroekonomiczne budżetu byłyby zatwierdzane podwójnie – przez rząd i przez Brukselę. Więc już na etapie wstępnym mielibyśmy dyskusję między poszczególnymi rządami a Brukselą. Komisja Europejska mogłaby wskazać, że pewne założenia są nierealistyczne czy też oznaczają odejście od reguł czyli na tym etapie formułować ostrzeżenia. W tej sytuacji rząd i parlament znalalazłyby się pod dodatkową presją. Rządy często unikają podejmowania trudnych decyzji z uwagi na koszt polityczny. Po wprowadzeniu sankcji musiałyby się liczyć z istotnymi konsekwencjami polityki zaniechania. To mogłoby skłonić je do działania nawet wtedy, gdy nie mają na to ochoty.

Pełny wywiad z prof. Stanisławem Gomułką: Dyscyplina finansów w UE: krok w dobrym kierunku