O godzinie 11:48 za dolara trzeba było zapłacić 3,3159 zł, czyli o 0,7 gr mniej niż w czwartek na zamknięciu. Euro taniało o 1,6 gr i kosztowało 4,1480 zł. Kurs szwajcarskiego franka kształtował się natomiast na poziomie 3,1117 zł, co oznacza spadek o 2,5 gr.

Inwestorzy zupełnie zignorowali opublikowany rano przez Narodowy Bank Polski czerwcowy "Raport o inflacji", zawierający projekcję głównych wskaźników gospodarczych. Centralna ścieżka inflacji zakłada w tym roku dynamikę CPI na poziomie 2,5%, 2,7% w 2011 i 2,9% w 2012 roku. Prognozowany wzrost gospodarczy w tych latach kształtuje się odpowiednio na poziomie 3,2%, 4,6% i 3,7%.

Na rynku trudno też dostrzec wpływ polityki. Ostatnie sondaże przedwyborcze wskazują na równe szanse Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego na wygraną w niedzielnych wyborach prezydenckich. Doświadczenie poprzednich wyborów uczy, że w takiej sytuacji fotel prezydenta powinien objąć kandydat PiS. U części inwestorów może to wywołać obawy o konflikt na linii rząd-prezydent, który przekreśli szanse na jakiekolwiek reformy gospodarcze.

Wydarzeniem piątku na rynkach finansowych jest publikacja danych o sytuacji na amerykańskim rynku pracy. W czerwcu prognozuje się wzrost stopy bezrobocia z 9,7% do 9,8% oraz spadek zatrudnienia w sektorze pozarolniczym o 110 tys. Czerwcowy raport ADP stawia duży znak zapytania przy tych prognozach. Dane zauważalnie gorsze od prognoz, zwiększą awersję do ryzyka, co zaszkodzi polskiej walucie. Zgodne z oczekiwaniami, wywołają natomiast uczucie ulgi wśród inwestorów, zwiększając apetyt na ryzyko. Złoty będzie tego beneficjentem.

Reklama

Potencjalny wpływ na notowania mogą też mieć doniesienia nt. rozmów prowadzonych przez rumuńskie władze z Międzynarodowym Funduszem Walutowym o odmrożeniu wypłat kolejnej transzy pomocy dla Rumunii. Gdyby taka decyzja zapadła, to ograniczyłoby to ryzyko inwestycyjne w regionie, pośrednio pomagając złotemu.