- Utrzymanie Greckich Kolei Państwowych kosztuje greckich podatników od 2 do 2,5 mln euro dziennie. Gdyby państwo fundowało Grekom przejazdy taksówką w każde miejsce, w które chcą, kosztowałoby ich to mniej – tak sytuację finansową spółki skomentował Evripidis Stylianidis, były minister transportu Grecji.

Plan restrukturyzacji narodowego przewoźnika - Organismos Sidirodromon Ellados (OSE) - zakłada m. in. znalezienie inwestora strategicznego w ciągu roku oraz znaczną redukcję zatrudnienia od 4 do 6,5 tys.osób, z których 2 tys. miałoby znaleźć pracę w innych gałęziach sektora publicznego, kolejne 2 tys. przeszłoby na emeryturę. Zgodnie z założeniami rządu premiera Papandreu zlikwidowane zostaną połączenia, której nie mają szans stać się dochodowe. Firma ma w dużo większym stopniu nastawić się na przewóz towarów, które stanowią obecnie tylko 1,5 proc wszystkich połączeń.

Projekt naprawy kolei jest częścią rządowego planu zebrania 3 mld euro. ze sprzedaży aktywów państwowych aktywów do 2013 r. -Wydajność pracowników na poziomie ok. 1/3 średniej europejskiej jest jedną z przyczyn złych wyników firmy - powiedział George Giannopoulos, dyrektor Greckiego Instytutu Transportu, autor raportu z o stanie greckich kolei z 2005 r. Według dokumentu wprowadzenie w życie podobnych planów restrukturyzacji firm kolejowych w innych europejskich trwało od 6 do 12 lat.

Greckiej koleje są ósmą pod względem wielkości siecią w Europie, ich łączna długość wynosi 2,5 tys. km, z czego większość to trasy jednotorowe. Jedynym dochodowym połączeniem jest linia Ateny - Saloniki - Patras, o długości 800 km. Wśród przedsiębiorstw kolejowych w na Starym Kontynencie przed opodatkowaniem i obsługą długu zyskami w 2008 r. mogły pochwalić się niemiecki Deutsche Bahn, francuskieSociete Nationale des Chemins de Fer i włoskie Ferrovie dello Stato wynika z danych Wspólnoty Europejskich Firm Kolejowych i Infrastrukturalnych.

Reklama

>>> Czytaj też: Sytuacja polskich kolei jest dużo lepsza niż greckich