ROZMOWA
DARIUSZ CIEPIELA*:
Popularna jest opinia, że na polskim rynku energii jest zbyt mała konkurencja spowodowana dużą koncentracją grup energetycznych. Jak Polska w tej kwestii wygląda w porównaniu z innymi krajami Europy?
TOMASZ KWIATKOWSKI**:
Reklama
Siła dużych grup energetycznych w krajach Europy Zachodniej jest podobna do potencjału grup w Polsce. Przykładowo, koncentracja w sektorze wytwarzania na rynku niemieckim jest nieco większa niż w Polsce, koncentracja na rynku hiszpańskim jest bardzo zbliżona do polskiej, a rynki Francji i krajów Beneluksu są w znaczącym stopniu zdominowane przez jeden podmiot – EdF. Jeżeli popatrzymy na takie współczynniki koncentracji jak np. HHI, to w sektorze wytwarzania struktura rynku w Polsce nie odbiega znacząco od struktury w tych krajach (oprócz Francji). Pomiędzy Polską a innymi krajami istnieje jednak istotna różnica – polskie grupy energetyczne powstały niezbilansowane. Poziom niezbilansowania wolumenu wytworzonej i sprzedanej energii w grupach takich jak np. RWE, EdF, Vattenfall i Endesa jest niewielki, z różnicą wynoszącą zaledwie kilka procent. Z tych grup Endesa posiada największy stopień niezbilansowania, na poziomie około 24 proc. W Polsce ten wskaźnik jest znacznie większy i w skrajnym przypadku wynosi ponad 300 proc.
Czy wprowadzenie nakazu sprzedaży części energii na giełdzie doprowadzi do rozwoju rynku energii?
Wprowadzenie obliga giełdowego z pewnością przyniesie korzyści dla rynku, nawet z uwagi na zwiększenie jego transparentności. Nie oczekiwałbym jednak, że większa transparentność doprowadzi do redukcji cen energii, nawet z uwagi na konieczność poniesienia znacznych nakładów na nowe moce wytwórcze.
W ślad za powyższym obowiązkiem powinny jednak nastąpić zmiany w sposobie funkcjonowania polskich grup energetycznych, umożliwiające odpowiednie wykorzystanie posiadanych aktywów wytwórczych i bilansowanie własnych pozycji w stosunku do rynku, jak to w chwili obecnej ma miejsce w grupach zachodnich.
Skonsolidowane grupy osiągają duże zyski, a inwestycji jednak nie ma. Dlaczego?
Rzeczywiście, przedsiębiorstwa energetyczne osiągają stosunkowo duże zyski i nie ma przeszkód, aby część z nich przeznaczyć na inwestycje. Należy jednak pamiętać, że zyski wypracowane w ostatnich latach stanowią niewielki ułamek tego, co grupy energetyczne muszą w rzeczywistości zainwestować. Jak wiemy, decyzji inwestycyjnych nie podejmuje się na podstawie analizy obecnej sytuacji i bieżącego wyniku finansowego, tylko prognoz odzwierciedlających kształt rynku w przyszłości, a przyszłość w energetyce cały czas nie wydaje się zbyt pewna.
Ta niepewność jest wynikiem m.in. regulacji ograniczających emisję CO2. Czy w praktyce oznacza to odchodzenie od węgla jako surowca energetycznego?
Jako Polska nie uciekniemy od węgla przynajmniej w krótkim i średnim okresie. Niemniej bardzo istotne jest znalezienie równowagi pomiędzy różnymi źródłami energii, również z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Obecnie zarysowuje się wyraźna tendencja do inwestowania w energetykę wiatrową i gazową. Inwestycje w farmy wiatrowe, nawet jeśli domykają się finansowo, z punktu widzenia całokształtu rynku potrzebują równoczesnych inwestycji w małe lub średniej wielkości elektrownie gazowe, których praca nie jest zależna od uwarunkowań pogodowych.
Przy rozważaniu inwestycji w moce oparte na gazie istotnym elementem jest cena paliwa, która podobnie jak cena ropy naftowej podlega znacznym wahaniom. Przykładowo po ograniczeniu wydobycia węgla w Wielkiej Brytanii w latach 80. XX wieku nastąpił bardzo dynamiczny rozwój energetyki gazowej. Gdy kilka lat temu cena gazu bardzo wzrosła, brytyjskie elektrownie gazowe nie były konkurencyjne w stosunku do innych źródeł i w wielu przypadkach musiały znacząco ograniczyć produkcję.
Świat jest zmienny, zmienność cen surowców następuje w bardzo krótkich okresach, pojawiają się kolejne fale i cykle gospodarcze. Cykl wysokich cen gazu może znowu przyjść, i o tym należy pamiętać, przygotowując inwestycje w moce wytwórcze oparte na tym surowcu.
Jednym z rozwiązań mogących pomóc w rozwoju rynku są inteligentne sieci. Czy oczekiwania w tej kwestii nie są zbyt duże?
III pakiet liberalizacyjny postuluje instalację inteligentnych liczników u 80 proc. odbiorców energii do roku 2020. W przypadku dużych grup energetycznych, takich jak na przykład PGE, oznacza to około 4 mln liczników, co jest znaczącą inwestycją, biorąc pod uwagę jedynie samą instalację.
Instalacja liczników jest jednak dopiero pierwszym krokiem na drodze do ich pełnego wykorzystania. Wyzwaniem może się okazać odpowiednie zebranie danych, ich gromadzenie, przetworzenie oraz ustalenie zasad udostępniania i sposobu wykorzystania. W chwili obecnej w Polsce nie ma systemów do zbierania i przetwarzania tych danych, a ich wdrożenie będzie stanowiło kolejną inwestycję wymagającą dość długiego czasu.
*Dariusz Ciepiela, dziennikarz miesięcznika „Nowy Przemysł” i portalu Wnp.pl
**Tomasz Kwiatkowski, dyrektor w zespole ds. sektora energetycznego firmy doradczej PricewaterhouseCoopers