Jak podała białoruska agencja państwowa BiełTA, Łukaszenka mówił o tym w Kazachstanie, na spotkaniu na Uniwersytecie Euroazjatyckim w Astanie.

W jego ocenie Białoruś "zalała druga fala kryzysu". "Bardzo podrożały, faktycznie podwójnie, zasoby, których my nie mamy. A my nie możemy od razu uzyskać z realnego sektora gospodarki tej ilości dewiz, o jaką wzrósł rynek surowców. (...) Nasz eksport wzrósł, ale tyle dewiz nie możemy znaleźć, dlatego znów pojawiły się trudności" - tłumaczył Łukaszenka przyczyny kryzysu.

>>> Czytaj też: Kryzys szaleje na Białorusi. Bank Narodowy obniża kurs rubla o 60 proc.

"Wywiniemy się z tej sytuacji" - zapewnił. Mówiąc o problemach na rynku walutowym kraju, oświadczył: "Przestaliśmy sprzedawać dewizy z rezerw walutowych, a ten kurs, który się ustali, ten i będzie. Wczoraj ustaliliśmy go na poziomie 5 tys. rubli za dolara. Dobrze, była dewaluacja krajowej waluty - to nic. Najważniejsze, żeby wykorzystać to tak, jak należy".

Reklama

Łukaszenka oskarżył telewizję rosyjską, która w ostatnim czasie nadaje materiały o złej sytuacji gospodarczej na Białorusi, że "chce stworzyć szum" wokół jego kraju. "Łukaszenka sprzeda zakłady, im trzeba tyle, oni chcą tego" - skomentował doniesienia mediów. "Tworzą szum wokół naszego kraju. Jasne, z pragnieniem, na pewno, że przede wszystkim sami tam zyskają" - dodał. "Ale my sami nie będziemy nikomu niczego rzucać tak po prostu" - zapowiedział.

Zapewnił, że Białoruś stara się "bardzo aktywnie uregulować normalne stosunki" z Unią Europejską. "Jednak oni stale nam wkładają kij w szprychy i wysuwają żądania polityczne: +demokratyzacja+, władza powinna być pocięta na kawałki i rozdana różnym grupom interesów" - wskazał.

"Nie możemy porąbać obecnego systemu naszego ustroju konstytucyjnego na kawałki i podzielić go między grupy interesów, partie i tak dalej" - oświadczył, wskazując że według badań socjologicznych tylko 1,5 proc. Białorusinów to stronnicy partii politycznych. "Więc czemu mamy iść tą drogą, którą nam narzucają?" - pytał Łukaszenka.

"Presja ze wszystkich stron" - zauważył. "Nagle zdemokratyzowały się władze Federacji Rosyjskiej i zaczęła się presja. Prawie słyszę oświadczenia (ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja) Ławrowa o przestrzeganiu czy to praw człowieka, czy to demokracji. Siedzę i myślę: kto by powiedział..." - dodał białoruski prezydent.

Białoruskie portale opozycyjne cytują też słowa Łukaszenki o ewentualnym zwolnieniu polityków opozycji aresztowanych po wyborach prezydenckich. "Krzyczą: +Więźniowie polityczni! Wypuśćcie ich!+. Chociaż niby wszystkich ich wypuszczono, oprócz dwóch, którzy szli w awangardzie. Może i ich wypuścimy. Nie ma co marnować państwowych pieniędzy w więzieniach, przejadać chleb" - oznajmił.

Łukaszenka mówił o tym w czasie, gdy Białoruś boryka się z kryzysem na rynku walutowym. W poniedziałek Bank Narodowy dokonał dewaluacji białoruskiego rubla - obniżył jego kurs o ponad 50 procent. Władze w Mińsku starają się o ok. 3 mld dolarów kredytu od kierowanej przez Rosję Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EaWG), do której należy też Kazachstan.

>>> Czytaj też: Dewaluacja rubla nic nie zmieniła. Wciąż brak dolarów w mińskich kantorach

W ostatnich dniach minister finansów Rosji Aleksiej Kudrin wskazywał, że aby wykorzystać ten kredyt, Białoruś powinna przyciągnąć środki z prywatyzacji swoich przedsiębiorstw. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow oświadczył w miniony weekend, że jego kraj "wzywał i wzywa władze białoruskie, by w pełni przestrzegały międzynarodowych zobowiązań dotyczących poszanowania praw i swobód człowieka".

Łukaszenka kończy w środę trzydniową wizytę w Kazachstanie.