"Ustawa spowoduje spadek dochodów banków z przewalutowań. Banki pewnie w inny sposób będą starały sobie to zrekompensować na innych produktach bankowych - w postaci podwyższania prowizji czy marży na depozytach" mówi Maliszewski. Według niego dla przeciętnego klienta banku tak naprawdę efekt netto może być niewielki. Spreday trzeba będzie zapłacić, jeśli nie w banku to w kantorze. "Spready na franku szwajcarskim w kantorach są już teraz wyraźnie wyższe, niż na innych parach walutowych. Jeśli zwiększy się popularność spłacania kredytu we frankach szwajcarskich w walutach zagranicznych, to spread może jeszcze być wyższy niż teraz. To niestety jest bardziej spór polityczny i populistyczny, niż merytoryczny".

"Przeciętny Kowalski i tak będzie musiał i tak płacić spready - czy to w banku, czy w kantorze. Efekt netto ustawy spreadowej może być tak naprawdę dużo mniej korzystny, niż to się wydaje. Ponieważ i tak za to trzeba będzie płacić, jeśli nie w formie spreadów, to innych opłat na innych usługach, a na pewno na spreadach w kantorach".

"Z punktu widzenia inwestorów zagranicznych, to nie jest informacja, która spowoduje istotną rewizję ich oceny w stosunku do Polski, czy polskiego sektora bankowego. Patrząc na otoczenie, na przykład na Węgry, widać że tam były podejmowane bardziej radykalne rozwiązania. A ich wpływ był niewielki na postrzeganie sektora bankowego przez zagranicznych inwestorów" - mówi Maliszewski.