Dziś poznamy dane o polskim PKB po drugim kwartale. Ekonomiści uważają, że przekroczył 4 proc., ale istnieje ryzyko, że spadł poniżej tej granicy. W dodatku w zgodnej opinii trzeci kwartał i kolejne będą znacznie gorsze od pierwszego i drugiego. Powód? Odbije się na nas spowolnienie wzrostu gospodarczego w strefie euro.

>>> Czytaj też: Guru światowych finansów: Recesji nie będzie. Juan wejdzie do pierwszej ligi

– Na możliwość negatywnej niespodzianki wskazują wcześniejsze publikacje danych o PKB w Niemczech oraz regionie CEE (Central Eastern Europe) – mówi Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego.

>>> Polecamy: Orban: Grozi nam niebezpieczeństwo. Węgry mogą stać się drugą Grecją

Reklama
Najsilniej spowolnienie w strefie euro uderzy w nasz eksport, głównie w firmy zajmujące się przetwórstwem przemysłowym. – Najsilniej spadek nastrojów w strefie euro w ostatnim półroczu mogą odczuć firmy zajmujące się wytwarzaniem urządzeń elektrycznych, papieru, metali, komputerów i wyrobów elektronicznych, wyrobów chemicznych oraz pojazdów samochodowych, przyczep i naczep – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Invest-Banku. A konsekwencją tego wszystkiego będzie spowolnienie gospodarcze w Polsce.
Przed totalną zapaścią chroni nas słaby złoty. Tak było zresztą również podczas załamania w 2009 roku. – Dzięki słabemu złotemu konkurencyjność naszego eksportu wzrosła. To pozwoliło nam zostać przysłowiową już zieloną wyspą Europy – mówi Adam Czerniak, ekonomista Invest-Banku. Uważa, że posiadanie własnej waluty jest największą zaletą przebywania podczas kryzysu poza strefą euro, bo daje bufor bezpieczeństwa.
– Kraj z własną walutą nie ma ryzyka płynności. Jeśli inwestorzy wycofują się z Polski i sprzedają obligacje, to otrzymują za nie złote, które muszą wymienić na euro. Złoty się osłabia, przez co rośnie atrakcyjność eksportu, a rząd może wymieniać waluty po wyższym kursie. Takiej możliwości nie mają np. Hiszpanie. Gdy inwestorzy sprzedają ich obligacje, to dostają euro, za które kupują inne obligacje, gospodarka nic na tym nie zyskuje – tłumaczy Ignacy Morawski, ekonomista PBP. Ale podkreśla, że dla gospodarki często ważniejsza jest stabilność kursowa niż słaba waluta. Dlatego pozostawanie poza strefą euro ma także wiele wad.
– Duże wahania kursów rodzą również duże ryzyko inwestycyjne. Gdybyśmy byli w strefie euro, mielibyśmy dużo wyższy rating niż obecnie. Czyli płacilibyśmy dużo niższe premie za ryzyko, a rentowność naszych obligacji byłaby znacznie niższa – podkreśla Morawski. Inwestorzy także mniej panicznie wyprzedawaliby polskie akcje, z czym mieliśmy do czynienia dwa tygodnie temu, gdy GPW traciła bardziej niż giełdy dużych krajów strefy euro.
– Pozostawanie poza strefą powoduje także skutki polityczne, nie mamy wpływu na kierunek rozwoju strefy, a więc w konsekwencji i Unii – mówi Morawski. Rząd także nie ma bicza, który wymuszałby stałą kontrolę fiskalną, choć akurat w kontekście problemów PIGS może to być słaby argument.