Piotr Winczorek, profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Wojewódzki sąd administracyjny stwierdził, że nie jest właściwy do rozpatrzenia skargi komitetu wyborczego Nowa Prawica na działania Państwowej Komisji Wyborczej. To oznacza, że sprawa nie została rozstrzygnięta. Janusz Korwin-Mikke musi się pogodzić z tym, że listy wyborcze zostały zarejestrowane w 19 okręgach i swoich kandydatów wystawi tylko w nich.
Po wyborach parlamentarnych Nowa Prawica może jedynie zaskarżyć wynik wyborów do Sądu Najwyższego. Będzie miała na to siedem dni od dnia ich publikacji w Dzienniku Ustaw. Z tym, że szanse na to, aby w ten sposób cokolwiek osiągnąć, są bardzo małe. Po pierwsze Nowa Prawica musiałaby udowodnić w Sądzie Najwyższym, że nastąpiło naruszenie ordynacji wyborczej. Nawet jeżeli przyjmiemy, że PKW postąpiła niewłaściwie, to i tak jeszcze trzeba wykazać, że jej działanie miało istotny wpływ na wynik wyborów. Sąd musiałby więc ocenić, jaki byłby wynik wyborów, gdyby Nowa Prawica zarejestrowała swoje listy we wszystkich okręgach. Z tym, że tego nie da się przewidzieć. Nie wiadomo przecież, czy gdyby udało się wystawić kandydatów w pozostałych okręgach, to Nowa Prawica dostałaby więcej głosów. Nikt też nie wie, w jaki sposób ustalić to, ile można dostać głosów, kiedy się nie kandyduje.
Wyobraźmy sobie, że Sąd Najwyższy jednak dojdzie do wniosku, że została naruszona ordynacja wyborcza w taki sposób, że wpłynęło to na wynik wyborów. To by oznaczało, że wybory są nieważne i konieczne byłoby przeprowadzenie ich jeszcze raz. Decyzja taka miałaby ogromne znaczenie polityczne i finansowe. Ucierpiałby też wizerunek całego kraju. Korwin-Mikke twierdzi, że całej sprawie winna jest okręgowa komisja, która nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur. Jeśli jednak przynosi się listy w ostatniej chwili, trzeba mieć świadomość, że może dojść do takiej sytuacji.
Reklama
Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego
Moim zdaniem nie grozi nam unieważnienie wyborów – dotychczasowe decyzje sądów mają oparcie w restrykcyjnie rozumianym prawie. A winy za zaistniałą sytuację nie przypisywałbym sądom czy Państwowej Komisji Wyborczej – to kodeks wyborczy nie jest aktem normatywnym najwyższych lotów. Umożliwia sytuację, przez którą komitety wyborcze mogą znaleźć się w pułapce. Obowiązuje ten sam termin na rejestrację list w całym kraju co na zarejestrowanie komitetów wyborczych w poszczególnych okręgach. Ustawa wymaga czegoś, co jest niemożliwe, bo może się okazać, że proces rejestracji list przedłuża się nie z winy komitetu wyborczego ani komisji wyborczej. Dlatego listy wyborcze powinny być składane wcześniej, by bez przeszkód takich jak teraz można było składać wniosek o zarejestrowanie komitetów. Przepis ten funkcjonuje od 20 lat, ale nie było dotychczas sytuacji, która pokazałaby jego wewnętrzną sprzeczność.
Kolejna rzecz – wszystkie decyzje PKW powinny być zaskarżalne, czego teraz nie ma. I jeszcze jedno – nasza konstytucja mówi o dwuinstancyjnym procesie. Dlaczego proces wyborczy jest spod tej zasady wyjęty? Każda decyzja sądowa powinna podlegać apelacji. Dlatego aby i w tym wypadku było to możliwe, należy wydłużyć kalendarz wyborczy. Obecnie obowiązujące 63 dni nie przystaje do naszych czasów.
Tak więc jeśli ktoś tu zawinił, to prawo, a nie jego stosowanie. Prawdopodobnie nie dojdzie do skutecznego protestu wyborczego, ale zaraz po wyborach należy usiąść i zmienić kodeks, żeby nie doszło w przyszłości do podobnych sytuacji.
Bogusław Banaszak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Z przepisów nie wynika wprost, co powinna zrobić partia, aby dotrzymać terminu na dostarczenie list wyborczych do Państwowej Komisji Wyborczej. W prawie wskazana została jedynie data dzienna, czyli 30 sierpnia. To oznacza, że termin upływa o północy tego dnia. Nie jest jednak powiedziane, czy decyduje tu data stempla pocztowego, jak twierdzi Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego, czy moment fizycznego dostarczenia list do PKW. Jeśli po wyborach partia Janusza Korwina-Mikkego złoży protest, a Sąd Najwyższy przyzna jej rację, to teoretycznie może nawet dojść do unieważnienia głosowania. Sąd Najwyższy jest bowiem władny unieważnić wybory w sytuacji, gdy stwierdzi nieprawidłowość, która mogła wpłynąć na wynik wyborów. Czy w opisywanej sytuacji nastąpiła taka nieprawidłowość i czy brak możliwości oddania głosów przez wyborców Nowej Prawicy w 20 okręgach mógł wpłynąć na wynik wyborów, to kwestie, które będą musieli wyjaśnić sędziowie.
Dzisiejszy wyrok może teoretycznie spowodować unieważnienie wyborów przez Sąd Najwyższy.