W Danii i Japonii wszystko zaczęło się od kryzysu energetycznego z lat 70. Ceny ropy skoczyły wówczas kilkakrotnie, co bardzo uderzyło w kraje zachodnie. Nie tylko w ich przemysł, ale i w zwykłych ludzi, bo np. w ówczesnej Japonii domy ogrzewano na ogół olejem opałowym produkowanym z ropy. Szczególnie ucierpiały te kraje, które wówczas miały za mało własnych surowców energetycznych i musiały je importować. Do nich należały wówczas i Japonia, i Dania.
Dziś zwykli Japończycy do tematu oszczędzania podchodzą z niemal nabożną czcią. W zimie w ich mieszkaniach jest dużo chłodniej niż u Europejczyków czy Amerykanów, a latem chodzą do biura bez marynarki i bez krawata, żeby nie korzystać nadmiernie z klimatyzacji.

Efekt pokryzysowy

Reklama
W latach 70., podczas kryzysu energetycznego, mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni uświadomili sobie, jak bardzo uzależnili się od importu ropy (zaspokajała ona 80 proc. potrzeb energetycznych tego państwa) i innych surowców energetycznych. Bo własnych prawie nie mieli. Wymyślili więc, że najlepszym ratunkiem będzie po prostu oszczędzanie energii.
Japończycy już wcześniej starali się oszczędzać inne surowce, których też nie posiadali. W 1979 r. uchwalili pierwsze ustawy, mające nakłaniać firmy do mniejszej konsumpcji prądu, gazu czy ropy. Energochłonne fabryki musiały zatrudnić tzw. energetycznego menedżera, przesyłać odpowiednim ministerstwom plany oszczędzania energii i okresowe raporty, jak się z tych planów wywiązują (maruderom groziły kary). Podobne obowiązki nałożono na właścicieli dużych budynków (powyżej 2 tys. mkw.), których objęły też normy zużycia energii. Potem podobnych regulacji ciągle przybywało. Rząd organizował społeczne kampanie poświęcone tej tematyce, wprowadził nawet miesiąc i dzień oszczędzania energii. Firmom fundował audyty energetyczne, dotował inwestycje, mające zmniejszyć zużycie prądu czy ropy.

Wypada oszczędzać

Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu organizowało nawet konkurs na najbardziej energooszczędne przedsięwzięcia. Startowały w nim najbardziej renomowane koncerny z kraju: Toyota, Honda czy Sony. Dla japońskich firm oszczędzanie energii stało się dowodem patriotyzmu i źródłem prestiżu.
W 1997 r. pojawił się nowy impuls. To wtedy wiele krajów podpisało protokół z Kioto, którego Japonia była jednym z głównych inicjatorów. Sygnujące go państwa, w ramach walki z globalnym ociepleniem, zobowiązały się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Jednym z najlepszych na to patentów jest po prostu niższe zużycie energii. Japoński rząd zaproponował więc kolejne zachęty, które miały uczynić mieszkańców tego kraju „energetycznymi skąpcami”. Przeznaczył ponad miliard dolarów na dotacje dla tych, którzy zainstalują na dachach swych domów kolektory słoneczne. Skorzystały z nich dziesiątki tysięcy Japończyków. Premier Junichiro Koizumi rzucił hasło, żeby w najgorętsze dni przychodzić do pracy bez marynarki i bez krawata i dzięki temu zmniejszyć zużycie prądu przez klimatyzację. Wielu Japończykom się to spodobało i zaczęli stosować ten zwyczaj. W końcu już wcześniej oszczędzali na rachunkach za energię, obniżając zimą temperaturę w swych domach i mieszkaniach (nocą nawet do 10 stopni Celsjusza).
Efekty takiej polityki przeszły najśmielsze oczekiwania. Mimo że produkcja w Japonii od 1973 roku zwiększyła się trzykrotnie, to zużycie energii w przemyśle pozostało prawie na tym samym poziomie (na początku lat 70. udział fabryk w konsumpcji prądu i paliw w Japonii sięgał 65 proc., w 2007 r. spadł do 44 proc.). Jak grzyby po deszczu wyrastały tzw. ESCO, czyli energy service companies, które podpowiadały przedsiębiorcom, jak zmniejszyć rachunki za prąd czy gaz (okazało się, że w przeciętnej fabryce można było je ściąć bez żadnych kosztów o 10 proc., np. zmniejszając ciśnienie w rurach przesyłających sprężone powietrze),
Średnie zużycie paliwa na kilometr w japońskich autach spadło tylko w latach 90. o 13 proc. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, jeśli wziąć pod uwagę, że Japończycy stali się też światowymi liderami w produkcji najbardziej energooszczędnych urządzeń. A to dlatego, że rząd zaczął narzucać wytwórcom i importerom – w ramach programu Top Runner – coraz bardziej wyśrubowane normy zużycia energii dla wybranych produktów (m.in. aut, telewizorów i klimatyzatorów), sprzedawanych w Japonii. Polegało to na tym, że każdy nowo wprowadzany produkt musiał zużywać mniej prądu czy paliwa od tych już obecnych na rynku. Producenci i sprzedawcy musieli też informować klientów, jak zaoszczędzić na energii. Podobnie jak handlujące nią firmy.

Duńska architektura

Duńczycy w pierwszej kolejności postawili na energooszczędne budownictwo. Byli europejskimi prekursorami w tej dziedzinie. Już na początku lat 80. duński rząd zaczął promować i wspierać finansowo oszczędzanie energii w budynkach oraz wprowadzać przepisy mające na celu upowszechnienie energooszczędnych gmachów. Jednym z takich mechanizmów były obowiąz
kowe etykiety energetyczne budynków, które Duńczycy zaczęli wprowadzać w 1982 r. Miały one zachęcić do ocieplania istniejących już domów i stosowania w nich innych energooszczędnych rozwiązań. Potem duński rząd wprowadził także system inspekcji energetycznej budynków i źródeł ciepła, a także normy dotyczące zużycia energii na ogrzewanie, które w kolejnych latach były coraz bardziej zaostrzane. Najwięcej w tej dziedzinie wymagano od sektora publicznego, od państwowych i samorządowych instytucji, które miały dawać przykład sektorowi prywatnemu i zwykłym Duńczykom. Są one np. zobligowane do tego, by w swoich budynkach ograniczać do minimum zużycie energii i wprowadzać w nich wszystkie prowadzące do tego celu zmiany, zalecane przez audytorów energetycznych.
Dania wspierała energooszczędność nie tylko w tej dziedzinie, dzięki czemu jest dziś np. europejskim liderem w rozwoju tzw. kogeneracji, czyli jednoczesnej produkcji prądu i ciepła, która jest najbardziej energooszczędną technologią w tradycyjnej energetyce. Kraj ten wprowadza także specjalne podatki od energii elektrycznej, z których tworzy fundusze wspierające stosowanie energooszczędnych urządzeń. W Danii działają też lokalne komitety ds. oszczędności energii, do których rekomendacji muszą stosować się firmy energetyczne.
Efekt jest taki, że w latach 1980–2007 konsumpcja energii w Danii wzrosła jedynie o 7,4 proc., podczas gdy gospodarka tego kraju (PKB) powiększyła się w tym czasie o 78,4 proc. W kolejnych latach ten skandynawski kraj chce utrzymać tzw. zeroenergetyczny wzrost (czyli wzrost gospodarczy bez zwiększania zużycia energii). Choć wydobywa dziś tyle ropy i gazu (na Morzu Północnym), że ma spore nadwyżki tych surowców, dzięki czemu może je eksportować.
7,4 proc. tylko o tyle wzrosła konsumpcja energii w Danii w latach 1980–2007
1/3 o tyle od lat 70. spadł w Japonii udział przemysłu w konsumpcji energii
ikona lupy />
Ekologiczne wynalazki, fot. Gilles Lougassi / ShutterStock
ikona lupy />
Baterie słoneczne w elektrowni słonecznej Solar Techno Park, należącej do JFE Engineering Corp.'s. Jokohama, prefektura Kanagawa, Japonia, 5.10.2011. (2) Fot. Koichi Kamoshida/Bloomberg. / Bloomberg / Koichi Kamoshida