W piątek podczas organizowanej w Warszawie przez Narodowy Bank Polski konferencji mówiono m.in. o konsolidacji fiskalnej w krajach naszego regionu. Prof. Dariusz Rosati ze Szkoły Głównej Handlowej ostrzegł m.in., że wysokie zadłużenie państwa prowadzi zwykle do niskiego wzrostu gospodarczego. Zwróci uwagę, że wysokiemu długowi publicznemu względem PKB towarzyszą zwykle wysokie stopy procentowe.

>>> Czytaj też: Dług publiczny w 2010 r. wyniósł 54,9 proc. PKB

"Mamy rosnące koszty obsługi długu, a im wyższe te koszty, tym mniej pieniędzy zostaje na inne cele, np. inwestycje. To, wraz z rosnącymi podatkami, powoduje z kolei spowolnienie wzrostu. W przypadku wysokiego poziomu zadłużenia rośnie premia za ryzyko. W efekcie rosną stopy procentowe, gdyż wyższe jest ryzyko zaprzestania obsługi zadłużenia" - tłumaczył Rosati.

Podkreślił, że wysoki dług daje więc niski wzrost gospodarczy, niższe inwestycje i wysokie stopy procentowe. Profesor powiedział, że z badań empirycznych wynika, iż próg długu, którego przekroczenie w znaczący sposób wpływa na obniżenie PKB, to między 80 a 100 proc. PKB.

Reklama

>>> Czytaj też: Szef EBC: Polska jest symbolem niewiarygodnej transformacji na lepsze

Dodał, że z wysokim zadłużeniem wiąże się też większe ryzyko, iż dany kraj nie spłaci zobowiązań. To także uderza w gospodarkę, ponieważ prowadzi do zwiększenia kosztów pożyczek zarówno przez sektor publiczny, jak i prywatny. Natomiast droższe pożyczki negatywnie wpływają na wzrost gospodarczy. Rosati wskazał, że wysoki dług oddziałuje na gospodarkę także poprzez sektor bankowy.

"Jeżeli mamy obniżenie ratingu państwa, to powoduje obniżenie ratingu instytucji finansowych (żaden bank nie może mieć wyższego ratingu niż państwo), a to oznacza, że banki muszą płacić więcej za pozyskanie kapitału, co prowadzi do ograniczenia akcji kredytowej" - wyjaśnił Rosati. Zaznaczył, że także w tym przypadku procesy takie przekładają się na niższy popyt i zmniejszenie wzrostu gospodarczego.

Na konieczność wprowadzenia korekt fiskalnych w krajach Europy Centralnej, Wschodniej i Południowowschodniej wskazał dyrektor departamentu spraw fiskalnych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Carlo Cotarelli. Przyznał, że w porównaniu z krajami strefy euro, rachunki tych państw co prawda nie wyglądają źle, niemniej z powodu niepewnych perspektyw do zmian należy przystąpić bez zbędnej zwłoki.

"Korektom fiskalnym musi towarzyszyć nieustający wzrost gospodarczy. Dlatego potrzebne są reformy strukturalne, które zapewnią, że wzrost ten zostanie utrzymany" - powiedział Cotarelli. Wymienił m.in. zmiany w opiece społecznej czy edukacji.

>>> Czytaj też: Płace i inwestycje staną, wzrośnie bezrobocie - oto czarne prognozy dla Polski

Także ekonomista, prof. Vito Tanzi (m.in. były dyrektor w MFW) dostrzega wprowadzenie zmian fiskalnych w krajach naszego regionu. Jego zdaniem w trakcie kryzysu doszło do pogorszenia sytuacji fiskalnej tych krajów. "Najbardziej mnie martwi, że w tych krajach znacznie wzrosły wydatki publiczne (...). To nas szczególnie martwi, ponieważ towarzyszy temu zadłużenie publiczne" - mówił Tanzi.

Zaznaczył, że kraje, które dobrze radzą sobie na arenie międzynarodowej, mają wskaźnik wydatków względem PKB na poziomie nieprzekraczającym 30-35 proc.

Tanzi przyznał, że niektórzy ekonomiści promują rozwiązanie polegające na pompowaniu pieniędzy w gospodarkę, by uchronić ją przed recesją. "Ja osobiście znajduję mało argumentów, aby zgodzić się z tym stwierdzeniem, bo jest cała lista krajów, które obcinały wydatki" - powiedział profesor. Wymienił Szwecję - w latach 90. ubiegłego wieku, Kanadę, która miała ponad 90-proc. zadłużenie, Finlandię, Nową Zelandię. Podkreślił, że we wszystkich przypadkach - co było wielkim zaskoczeniem - zamiast bardziej dotkliwej recesji pojawiały się lepsze wyniki gospodarcze. Podkreślił, że korektom wydatków muszą zawsze towarzyszyć zmiany strukturalne, które ograniczą ewentualne negatywne skutki cięć.