No dobrze, tylko co, skoro nawet w kwestii partycypacji prywatnych inwestorów w stratach na greckich obligacjach, stanowisko banków jest różne od tego, co proponują politycy? Jak donosi The Telegraph bankowcy chcą się zgodzić tylko na 40 proc. stratę, a nie 50-60 proc., o której to wartości mówili nawet eksperci MFW, czy też Komisji Europejskiej. Cały czas pamiętajmy o tym, że to działanie ma być w swoim założeniu „dobrowolne”, a nie przymusowe, więc bankom przynajmniej „teoretycznie” nie można niczego narzucić – w praktyce rynkowe wyceny papierów są i tak niższe. Nadal nie wyjaśniona pozostaje kwestia sposobu dokapitalizowania europejskich banków po tym, jak Ecofin jest coraz bliżej podwyższenia współczynnika adekwatności kapitałowej Core Tier-1 do 9 proc., co wg. wyliczeń Financial Times może sprawić, iż trzeba będzie zorganizować 108 mld EUR – od kogo? Od inwestorów prywatnych (takie działanie mogłoby wywołać kolejną nerwowość na rynkach), rządów (im więcej wykładania publicznych pieniędzy, tym ryzyko pogorszenia ratingów), czy też z EFSF, który przecież ma zbyt mało pieniędzy do dyspozycji. Po tym jak w sobotę w zasadzie spadła z wokandy propozycja Francji, aby EFSF mógł pożyczać pieniądze w ECB pod zastaw skupowanych obligacji, na stole pozostały dwie opcje. Pierwsza, już znana rynkom zakłada możliwość gwarantowania inwestorom do 20-30 proc. strat na nowo emitowanych (!) obligacjach państw strefy euro. Minusy tego pomysłu są dwa: pierwszy to ryzyko niezgodności z unijnym prawem (pisał o tym w ubiegłym tygodniu Wall Street Journal), drugi to fakt, iż poprzez udzielanie gwarancji narażamy krajowe ratingi (tego najbardziej boi się Francja, która może przez to utracić swoje AAA – ciekawe czy w takiej sytuacji nadal byłaby dość wiarygodnym gwarantem?). Z trzecim wiąże się ogólne pytanie, czy takie gwarancje będą w ogóle wystarczające i co z dotychczas posiadanym przez inwestorów długiem państw strefy euro? Dlatego też politycy rozważają jeszcze inną opcję – powołanie specjalnego wehikułu SPV na bazie środków z EFSF, który mógłby pożyczać środki od inwestorów prywatnych – zastawem byłyby skupowane przez Fundusz obligacje państw strefy euro. No dobrze, ale jak to dokładnie wycenić i czy znajdą się chętni do finansowania takiego „mechanizmu” – jakoś ciężko wskazać innych poza Chińczykami, którzy jasno dają do zrozumienia, iż na bazie europejskiego kryzysu chcą ubić na tym własne polityczno-gospodarcze interesy. Kluczowa dla nich jest tutaj liberalizacja dostępu do europejskiego rynku, na co wcale nie musi zgodzić się Komisja Europejska. A zatem to kolejny pomysł, który nie jest pewny. Czy, zatem w środę europejscy politycy będą nam w stanie zaoferować wiarygodny program wyjścia z kryzysu? Raczej nie. I warto się na to przygotować – zresztą część inwestorów myśli chyba podobnie – początkowy optymizm podczas handlu w Azji (pomogły tutaj też lepsze odczyty wstępnego indeksu PMI HSBC z Chin, który w październiku wzrósł do 51,1 pkt.) i na otwarciu Europy, jest zastępowany przez sceptycyzm. I to nie jest tylko „wina” słabszych, wstępnych odczytów październikowych PMI dla Eurolandu, ale właśnie rosnącej „ostrożności” przed środowym szczytem UE. Oczy inwestorów są teraz zwrócone na Niemcy – zwłaszcza spekulować się będzie nt. wyników rozmów kanclerz Angeli Merkel z politykami koalicji rządowej. Ich stanowisko w kwestii programu ratunkowego dla strefy euro może być tutaj wiążące.

Niejako w cieniu wydarzeń ze strefy euro dość ciekawe informacje napływają z USA. Przed zaplanowanym na 1-2 listopada posiedzeniem FOMC pojawia się coraz więcej głosów, iż FED powinien bardziej wesprzeć gospodarkę, której wzrost jest zwyczajnie dość „wątpliwy” – na ten temat wypowiadała się w piątek wiceszefowa FED, Janet Yellen. Można się domyślać, chociaż to było też w jej wypowiedzi, iż bank centralny chce się po prostu zabezpieczyć na ewentualność wyraźnego pogorszenia się sytuacji w Europie. Niemniej na razie szanse na QE3 wydają się być niewielkie, mimo, że nawet sam Richard Fisher (jeden z trzech grupy trzech dysydentów w FOMC) powiedział ostatnio, że uchwalona ostatnio Operacja Twist może być nieefektywna. W pewnym sensie trochę w tym racji, jeżeli na serio potraktujemy groźby analityków Bank of America/Merryll Lynch, jakoby USA groziło kolejne cięcie ratingu. Analitycy tej instytucji zwracają uwagę na datę 23 listopada, kiedy to specjalna komisja w Kongresie powinna przedstawić program dalszych cięć wydatków w amerykańskim budżecie – taki harmonogram został przyjęty w sierpniu, ale Demokraci i Republikanie wciąż są dalecy od porozumienia. Pamiętajmy jednak o tym, że w takiej sytuacji zadziałać ma tzw. mechanizm cyngla, zakładający cięcia wydatków we wszystkich resortach. Także ewentualne cięcie ratingu USA wcale nie musi być tak „szybką” sprawą – niemniej, jeżeli by do tego doszło, to nieco podważyłoby to długoterminowy sens Operacji Twist podejmowanej przez FED. Podsumowując cały ten akapit, wypowiedzi członków FED podejmowane przed przyszłotygodniowym posiedzeniem FOMC powinny mieć w najbliższych dniach znacznie mniejszy wpływ na rynek, niż miało to miejsce w piątek.

EUR/PLN: Po umocnieniu złotego widocznym bardziej podczas sesji azjatyckiej (spadek w okolice 4,3550) nie zostało już śladu. Inwestorzy zaczynają się obawiać o wyniki szczytu UE w środę. Do tego dochodzą echa ubiegłotygodniowych spekulacji odnośnie polskiego ratingu, a także ewentualnych działań europejskich banków, które mogą chcieć poprawiać swoje bilanse, poprzez redukcję zbyt ryzykownych aktywów. Nie można wykluczyć, że dzisiaj spróbujemy naruszyć poziom 4,40. W kolejnych dniach złoty może dalej tracić.

USD/PLN: Dzisiejszy spadek w okolice 3,1250 trwał naprawdę chwilę – rynek szybko powrócił powyżej poziomu 3,15, który to będzie silnym wsparciem. Dzisiaj może zostać podjęta próba zwyżki do 3,18, a przed środą być może przełamiemy rejon 3,20. Perspektywa kolejnych dni to test ubiegłotygodniowych maksów na 3,2350.

Reklama

EUR/USD: Szybkie wyjście ponad 1,39, nowy szczyt na 1,3953 i szybki powrót poniżej 1,39 – to wygląda na zaczątek dość groźnej formacji „2B”, która może zakończyć falę wzrostową zapoczątkowaną 4 października b.r. z okolic 1,3144. To będzie jednak wymagać w najbliższych dniach szybkiego testu okolic 1,3650 (minima z zeszłego tygodnia) i ich przełamania. Czy jest to możliwe? Biorąc pod uwagę otoczkę makro – tak. Pamiętajmy jednak, iż wcześniej mamy dość spore „zasieki” w postaci wsparć w okolicach 1,3830;1,3800;1,3740 i 1,3700.

GBP/USD: Dzisiaj rano testowaliśmy okolice 1,60 – to dość mocna bariera od której rynek odbił się w dół. Niemniej funt nadal wygląda dość mocno. Sygnałem słabości będzie dopiero zejście poniżej strefy 1,5800-1,5850. To jest możliwe w tym tygodniu, zwłaszcza, że brytyjska gospodarka może mocno stracić na dalszych zawirowaniach w strefie euro (jeżeli szczyt UE nie spełniłby oczekiwań inwestorów).

Powyższy materiał nie stanowi rekomendacji w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczących instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców ( Dz.U. nr 206 z 2005 roku, poz. 1715). Nie jest również tekstem promocyjnym Domu Maklerskiego BOŚ S.A. Pełny raport można znaleźć pod adresem www.bossa.pl/analizy.