– Nadchodzi prawdziwa fala możliwości – powiedział jeden z właścicieli funduszy inwestycyjnych, który wyspecjalizował się w przejmowania upadłych firm i złych długów.

Branża, nazywana przez polityków i właścicieli zbankrutowanych spółek stadem sępów, stara się wykorzystać okazję, którą daje przedłużająca się recesja. To fundusze hedgingowe i private equity, które tanio skupują długi, obligacje lub całe portfele papierów dłużnych od banków oraz inwestorów i próbują wycisnąć z nich zyski. Czy potępienie, z którym spotykają się te firmy, jest usprawiedliwione? Czy jednak mogą odegrać ważną rolę w bardzo potrzebnym w Europie procesie delewarowania, odbudowie firm, które ucierpiały w wyniku spowolnienia gospodarczego, a nawet uratowaniu niektórych przed bankructwem?

>>> Czytaj też: Preludium do runu na greckie banki. Klienci masowo wycofują depozyty

Edward Altman z nowojorskiego uniwersytetu tłumaczy wrogość w stosunku do całej branży mitami o „jej niebotycznych zyskach”. W rzeczywistości nie są one takie wielkie, na dodatek „sępy” odgrywają pozytywną rolę. – One nie próbują rozdziobać zwłok upadłych firm, one próbują przywrócić je do życia. Choć działają, mając na uwadze własne zyski, i czasem likwidują miejsca pracy, gwarantują utrzymanie cennej płynności finansowej, kiedy inni nie chcą tego zrobić – mówi.

Reklama

Jednak europejskie firmy mogą przeżyć wstrząs, jeśli zaczną mieć do czynienia nie ze swoimi bankami, ale z inwestorami. – Szokiem będzie zetknięcie z procesem restrukturyzacji prowadzonym w amerykańskim stylu – mówi Marcia Goldstein, szef działu restrukturyzacji w Weil, Gotshal & Manges, międzynarodowej firmie prawniczej.

Europejskie firmy muszą spłacić w ciągu najbliższych lat 40 bln dol. długów – szacuje agencja ratingowa Standard & Poor’s. Większości się to uda, ale część pójdzie na dno i trafi w ręce inwestorów z funduszy hedgingowych. Matthew Prest, szef działu restrukturyzacji w nowojorskiej firmie inwestycyjnej Moelis, mówi, że o ile pierwsza połowa roku była spokojna, o tyle w ostatnich tygodniach zauważył ruch na rynku. Europejskie banki, które finansowały wiele z tych przedsiębiorstw, same walczą o przetrwanie. W obliczu zagrożenia restrukturyzacją, kosztownego finansowania i zwiększonego popytu na kapitał, wiele z nich planuje pozbycie się złych długów. Oceny potencjalnej wyprzedaży aktywów są różne.

Banki we Francji, w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Niemczech i Hiszpanii ogłosiły plany wyprzedaży warte w sumie 775 mld euro. Leon Black z Apollo Global Management, jednego z wiodących inwestorów w długi typu distressed security, wyliczył, że w najbliższych latach ta suma może zwiększyć się do 1,5 bln euro.

W całej Europie inwestorzy przyglądają się funduszom hedgingowym i private equity. Zawirowania przyciągnęły na Stary Kontynent znane amerykańskie firmy. Niektóre, takie jak Baupost i Centerbridge, po raz pierwszy otworzyły w Londynie swoje biura. Inne – jak Oaktree Capital, Carlyle, Cerberus, KKR i Apollo – rozszerzyły działania na całą Europę. A te, które od dawna są obecne na kontynencie, jeszcze głębiej weszły w rynek. Strategic Value Partners zainwestowało już ponad miliard dolarów w europejskie długi i właśnie przygotowuje się do kupna ich dużego pakietu w Pfl eiderer, niemieckim przedsiębiorstwie pokonanym przez kryzys fi nansowy.

– W Europie już są przypadki restrukturyzacji i ich będzie więcej – mówi właściciel SVP Victor Khosla, założyciel SVP.

Fundusze papierów dłużnych mające biura lub działające w Europie od początku 2010 roku pozyskały już od inwestorów 7,4 mld dol. Ponad dziesięć innych próbuje pozyskać kolejne 9 mld. – W ciągu ostatnich sześciu tygodni powstało o wiele więcej funduszy inwestycyjnych w europejskie instrumenty dłużne typu distressed securities niż wszystkich innych funduszy razem wziętych – mówi Luke Ellis z funduszu hedgingowego Man Group.

Jednak nie wszyscy uważają, że Europa szybko okaże się kopalnią złota. Niektórzy twierdzą, że jeszcze za wcześnie na duże inwestycje. Miliarder Wilbur Ross, szef WL Ross & Co, amerykańskiej spółki specjalizującej się w przejęciach upadających firm, uważa, że trudna sytuacja finansowa Europy oznacza, że będą pojawiać się coraz lepsze okazje.

– Można wiele stracić, jeśli wejdzie się za wcześnie – podkreśla. Inni uważają, że w niektórych krajach nigdy nie będzie szansy na wielkie zyski. Inwestorzy szczególnie obawiają się Grecji, biorąc pod uwagę jej niepewną przyszłość w strefie euro. Ale nawet w państwach z solidniejszymi podstawami ekonomicznymi perspektywa przejęcia przedsiębiorstw i masowego zwalniania pracowników przez agresywne, przeważnie amerykańskie „fundusze sępy”, może wywołać polityczną niechęć.

– Europa bardzo szybko może się stać nacjonalistyczna – mówi jeden z szefów funduszy inwestujących w papiery dłużne. Przede wszystkim jednak, jak wskazuje branża, banki mimo wszystko mogą niechętnie pozbywać się aktywów, nawet tych obciążonych złymi długami. – Europejskie instytucje finansowe, w odróżnieniu od amerykańskich, powoli reagują na straty.

Tu zawsze mówi się o wyprzedaży aktywów, ale jeśli nie będzie poważnego kryzysu z płynnością fi nansową sektora bankowego, wyprzedaż nie osiągnie skali, na jaką liczymy – mówi Matthew Prest z Moelis & Co. Gavin Colquhoun z Deutsche Bank prognozuje, że wyprzedaż aktywów zacznie się dopiero wtedy, kiedy zwolni spadek ekonomiczny.

– Nie ma magicznej różdżki, która wywoła delewarowanie, potrzebujemy paru lat stabilności gospodarczej i nowych miejsc pracy do zrekompensowania strat i powolnego wycieku aktywów – mówi. Mimo tych ograniczeń fundusze są przekonane, że w najbliższych latach Europa będzie oferowała ogromne możliwości inwestycyjne – i są gotowe czekać na powolny, lecz nieunikniony proces restrukturyzacji spółek i wyprzedaży aktywów banków. – To dopiero początek. Już kupiliśmy całkiem sporo, a w najbliższych latach rynek będzie ogromny – mówi dyrektor europejskiego działu dużej amerykańskiej fi rmy.

U niektórych to może wywołać niepokój, ale specjaliści branży twierdzą, że ten sektor niesie zmiany na lepsze. Firmy private equity często po prostu skupują długi, ale fundusze typu distressed security zazwyczaj zmniejszają zadłużenie przejętych spółek, pomagają bankom pozbyć się niechcianych aktywów i zarobić na lepszych. – Z politycznego punktu widzenia łatwo jest je atakować, ale to nietrafi one ataki – przekonuje Joseph Swanson z Houlihan Lokey, specjalizującego się w restrukturyzacjach banku inwestycyjnego z Los Angeles. – Te fundusze dają płynność fi nansową w sytuacjach, w których tego nie zrobi nikt inny, i naprawiają upadające przedsiębiorstwa – podkreśla.