Trzecia gospodarka świata zdecydowanie nie ma monopolu na seksizm, a mimo to nie często zdarza się, żeby Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) musiała nalegać, aby rozwinięty gospodarczo kraj zapewniał kobietom lepsze szanse na znalezienie pracy w celu polepszenia swojej sytuacji ekonomicznej. W przypadku Japonii, której społeczeństwo starzeje się, a wzrost gospodarczy słabnie, OECD musi się konsekwentnie powtarzać.

Shiseido, największy japoński producent kosmetyków, wydaje się nadążać za sytuacją. Kimie Iwata, wiceprezes firmy i wieloletnia działaczka na rzecz równouprawnienia, walczy o to, aby Japonia zaczęła wykorzystywać potencjał drzemiący w kobiecej populacji. „Staramy się rozwijać ich kariery bez względu na płeć,” powiedziała niedawno agencji AP. „Chcemy mieć mnóstwo kobiet na stanowiskach kierowniczych.”

Wśród pracowników 500 największych firm w Japonii na najwyższych stanowiskach zatrudnionych jest tylko 1 proc. kobiet, w porównaniu do 10 proc. w USA i Wielkiej Brytanii. Gdyby poziom zatrudnienia kobiet wyrównał się z zatrudnieniem mężczyzn, które w kraju tym wynosi rekordowe 80 proc., PKB kraju podskoczyłoby aż o 15 proc., szacuje Kathy Matsui, zamieszkała w Tokio strateg Goldman Sachs.

>>> Czytaj też: ISP: W nowym rządzie mniej kobiet

Reklama

Trudno jest zmienić tradycję w państwie tak silnie zdominowanym przez mężczyzn, jednak odważne kroki w kierunku zwiększenia udziału kobiet zarówno w rynku pracy, jak i w polityce są już koniecznością. Alarmująco niski przyrost naturalny związany jest bezpośrednio z trudnościami, jakie napotykają kobiety gdy próbują połączyć wychowywanie dzieci z karierą zawodową, co tylko potwierdza konieczność zmian – nie tylko na rynku pracy, ale także w polityce rodzinnej.

Problem ten wymaga nowego podejścia, jednak rząd Japonii wciąż go ignoruje. Tymczasem Kimie Iwata z Sisheido wybrała drogę, która mogłaby nie tylko pomnożyć zyski jej firmy, ale też uratować cały kraj.

>>> Polecamy: Giełdy w Azji lekko w dół. Europa budzi trwogę