Rozpoczęły się rozmowy o szczegółach technicznych umowy międzyrządowej powołującej unię fiskalną. Wczoraj projekt omawiało 100 przedstawicieli 26 krajów UE. Przepisy dotyczące poszerzenia uprawnień Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) dotyczą wszystkich stron porozumień, zarówno państw strefy euro, jak i pozostających poza unią walutową.

Klub tylko dla wybranych

To oznacza, że Polska będzie mogła pozwać do ETS Francję za nadmierny deficyt na podstawie umowy o unii fiskalnej. Z kolei Francja będzie mogła zrobić to samo wobec Polski, nawet gdy będziemy pozostawali poza strefą euro.
Reklama
Ważne są zapisy mówiące jak będą podejmowane decyzje o dalszej integracji unii fiskalnej. Wynika z nich, że w procesie decyzyjnym nie wezmą udziału państwa spoza unii walutowej. Artykuł 13 projektu porozumienia przewiduje, że przynajmniej dwa razy w roku przywódcy krajów strefy euro będą spotykali się na odrębnych szczytach, aby „zwiększyć konwergencję strefy euro” oraz „poprawić jej konkurencyjność”. Spotkania będą się odbywały bez państw-stron umowy międzyrządowej spoza strefy euro. Ustęp 3 art. 13 mówi jednak, że na rzecz tych szczytów będzie pracował przewodniczący Rady Europejskiej (RE) Herman van Rompuy z szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso i eurogrupą. W skład dwóch z tych instytucji wchodzi 27 państw, a nie tylko 17. W związku z tym sceptycy są zdania, że zarówno szef RE, jak i KE w przyszłości może być zatem wyłaniany tylko z grona polityków z państw strefy euro.
Art. 13 kryje również inne niebezpieczeństwa. W projekcie dokumentu nie sprecyzowano, jakie konkretne inicjatywy miałyby się kryć za sformułowaniami „zwiększenie konwergencji strefy euro” i „poprawienie konkurencyjności strefy euro”. Miesiąc temu po szczycie Francja – Niemcy w Paryżu prezydent Nicolas Sarkozy wspominał o konieczności harmonizacji systemów podatkowych, norm socjalnych i regulacji rynków pracy. Istnieje niebezpieczeństwo, że zapisy tak sformułowanego artykułu pozwolą budować rynek 17 państw, równoległy do jednolitego rynku europejskiego 27 państw. – W sposób oczywisty widać, że wyodrębniają się dwie Europy: ta, która chce więcej solidarności, i ta, której wystarczy jednolity rynek – tłumaczył w ubiegłym tygodniu Sarkozy. Z tego powodu przeciw zapisom art. 13 są Czesi i Węgrzy.

Dla kogo umowa

Jeśli polski parlament zatwierdzi umowę, zgodnie z jej artykułem 14, większość regulacji będzie obowiązywała nas dopiero z dniem przystąpienia do unii walutowej. Już teraz Polska zobowiąże się do utrzymywania deficytu budżetowego poniżej 0,5 proc. PKB (z wyjątkiem nadzwyczajnego kryzysu lub katastrof naturalnych) oraz redukcji długu publicznego poniżej 60 proc. PKB. Dla Polski zapis będzie miał charakter deklaracji politycznej. Kraje strefy euro, które ratyfikują porozumienie, mogą się jednak spodziewać sankcji nałożonych przez KE. Ich odrzucenie będzie wymagało kwalifikowanej większości krajów strefy euro w Radzie UE.
Prawnicy Rady UE uznali, że projekt umowy nie jest sprzeczny z prawem europejskim. To oznacza, że nie będzie mogła zostać zablokowana przez Wielką Brytanię ani inne państwo spoza unii walutowej, a instytucje unijne będą wykorzystywane dla potrzeb nowego porozumienia.
Umowa ma być zatwierdzona na szczycie UE 2 – 3 marca. Wejdzie w życie, gdy ratyfikuje ją przynajmniej 9 z 17 krajów należących do strefy euro. Jeśli Polska lub inny kraj nienależący do Eurolandu, ją odrzuci, nie będzie to miało znaczenia dla kalendarza obowiązywania porozumienia. Co jednak się stanie, jeśli porozumienie odrzuci Irlandia (gdzie zapewne zostanie rozpisane referendum) lub Finlandia (gdzie duże wpływy w parlamencie mają ugrupowania eurosceptyczne)? W takim przypadku kraje te pozostaną w strefie euro, ale nie będą je obowiązywały dodatkowe rygory budżetowe. – To może spowodować nieufność rynków finansowych i wzrost rentowności ich obligacji – tłumaczy „DGP” Cinzia Alcidi, ekspertka brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).
Negocjatorzy bez mandatu od rządu
Prace nad traktatem przebiegają tak szybko, że polscy negocjatorzy nie otrzymali jeszcze od rządu mandatu w tej sprawie. Prowadzą więc w Brukseli nieformalne konsultacje. Zdaniem dyplomatów Rady UE w podobnej sytuacji jest większość państw Unii. Porozumienie międzyrządowe opracowywane poza przepisami prawa europejskiego jest zupełnie nową praktyką we Wspólnocie i stąd zamieszanie.