Zachowanie tych rynków było dlatego kuriozalne, że na rynku walutowym ani długu nie widać było nawet śladu optymizmu, a mimo to europejskie indeksy rosły jak na drożdżach. Nie wpływały na to żadne fundamentalne czynniki, mimo że w różnych komentarzach pisze się inaczej. Jedynym powodem był początek sezonu raportów kwartalnych w USA.

Raport o listopadowych zapasach w amerykańskich hurtowniach był na przykład słaby. Zapasy wzrosły 0,1 proc. (oczekiwano 0,5 proc. m/m). Im wyższy jest przyrost zapasów tym wyższy jest PKB. Opublikowane w nocy słabe dane o chińskim eksporcie zamiast wzbudzić zaniepokojenie rozbudziły nadzieje na złagodzenie polityki monetarnej przez Chiny, co pomagało surowcom.

Jak zawsze interpretacja informacji zależy od nastrojów, a te są teraz (przed szczytem UE i w trakcie sezonu raportów kwartalnych w USA) bardzo dobre. Były dobre, mimo że raporty kwartalne wcale nie zapowiadały się na znakomite. Po poniedziałkowej sesji w USA raport kwartyny opublikowała Alcoa. Spółka odnotowała stratę, ale ponieważ zapowiedziała lepszy okres to akcje drożały. Nie tak jednak mocno jak po sesji (po sesji blisko trzy procent, a podczas sesji o około pół procent). Nawet ostrzeżenie Juniper Network (będzie miał wyniki słabsze od prognoz) nie doprowadziło do spadku cen akcji tej spółki.

Rynek akcji od początku rósł. Indeksy zyskiwały około jeden procent. Najmocniejszy był sektor finansowy, mimo że cudów po wynikach banków trudno oczekiwać. Sesja zakończyła się blisko jednoprocentowymi zwyżkami indeksów – doszły do poziomu z lipca 2011. Sygnały kupna nadal obowiązują.

Reklama

GPW we wtorek rozpoczęła sesję od oczekiwanego wzrostu. Rosły indeksy na innych giełdach, więc i w Polsce też ruszyły na północ. Wzrost był jednak niewielki (mniejszy niż na innych giełdach). Przez godzinę hamowało zapędy byków zachowanie kursu EUR/USD (spadał). Jednak potem również na rynku walutowym pojawił się optymizm, a to naszym bykom pomogło. Szczególnie mocne były te akcje, które w poniedziałek najmocniej traciły. Rosła m.in. cena akcji PKN Orlen i Pekao SA (bankowi pomagał wzrost ceny akcji Unicredit).

Europejska, nieuzasadniona euforia (bo tak to można było tylko nazwać) wymuszała na naszym rynku wzrost WIG20. Nasz rynek nadal spoglądał na inne giełdy z lekkim sceptycyzmem. Kropkę nad i postawił fixing obniżając indeks o około 0,8 pkt. proc., przez co WIG20 zyskał jedynie skromne 0,53 proc. Lepszy był nawet węgierski BUX (2,4 proc.). Polski rynek najwyraźniej nie wierzy w trwałość tych rzeczywiście dość dziwnie euforycznych nastrojów. Spadać jednak bez poważnego powodu nie będzie.