Zamknął go o ponad 12 proc. wyższym wynikiem. Ostatniego dnia grudnia jedna uncja złota kosztowała 1566 dol.

>>> Czytaj też: Ceny soku pomarańczowego poszły w górę o 25 proc. w ciągu kilkunastu dni

To jednak wcale nie jest kolejny sukces, bo grudzień tak naprawdę przyniósł blisko 11-proc. przecenę złota – w trakcie ubiegłego roku kosztowało ono już znacznie więcej, przekraczając nawet poziom 1920 dol. za uncję. – Ostatnie dwa kwartały 2011 roku pokazały, że złoto, wbrew pozorom, należy do ryzykownych aktywów, które charakteryzują się wysoką zmiennością – zauważa Paweł Kordala, analityk X- -Trade Brokers Domu Maklerskiego.

Efekt druku dolara i kryzysu euro

Czy to oznacza, że na złocie utworzyła się bańka spekulacyjna tak jak w Holandii na cebulkach tulipanów w XVII wieku? Jak na nieruchomościach w USA na początku XXI wieku? I czy pęknie ona z hukiem? Cena złota pnie się w górę od lat 30. XX wieku (wtedy była na poziomie 20 dol. za uncję). Zdarzały się jednak krótsze i dłuższe oddechy od tej wspinaczki. Pierwszy raz cena spadała lekko tuż po II wojnie światowej (lata 1948 – 1953). Kolejna obniżka nastąpiła w latach 1975 – 1976. W 1975 r. Kongres USA zniósł zakaz handlowania złotem i posiadania go przez obywateli, a Międzynarodowy Fundusz Walutowy sprzedał jedną trzecią swoich rezerw (1555 ton).

W 1976 r. MFW po raz kolejny pozbył się znacznej ilości złota (121 ton). Długoterminowy trend spadkowy na złocie miał miejsce w latach 1980 – 1999. Potaniało ono z 911 do 252 dol. za uncję, czyli o 72 proc. Była to głównie zasługa umacniania się amerykańskiego dolara i przenoszenia kapitału przez inwestorów na rynek akcji. Jednak od 2000 roku indeks cen akcji największych amerykańskich spółek S&P500 stale spada, a cena złota rośnie. Prognozy na dalsze wzrosty lub spadki cen złota są niejednoznaczne. Jednak eksperci są zgodni co do tego, co może na nie w 2012 r. wpływać.

– Głównym czynnikiem będzie decyzja Fed dotycząca trzeciego planu stymulowania gospodarki za pomocą dodruku dolara, tzw. Quantitative Easing 3. Jeśli do tego nie dojdzie, dolar nie potanieje, a raczej jego wartość wzrośnie. Wtedy złoto, wyceniane w dolarach, będzie tracić na wartości – mówi Lior Cohen, ekonomista, twórca portalu TradingNRG monitorującego sytuację na rynkach metali i surowców. Drugim najważniejszym czynnikiem, który zdecyduje o cenach w tym roku, będzie kryzys zadłużeniowy w strefie euro.

– Jeśli założymy dodruk euro przez Europejski Bank Centralny, złoto mogłoby mieć jeszcze swoje pięć minut. Mogłoby spróbować dotrzeć nawet do ubiegłorocznych szczytów, czyli w okolice 1900 dolarów za uncję. Jednakże czynnik ten odsunąłby jedynie w czasie pęknięcie bańki spekulacyjnej – uważa Kordala.

Banki centralne gromadzą sztabki

Są jednak analitycy, którzy dodają wiele innych czynników wpływających na cenę kruszcu. – Ludzie na całym świecie w obawie przed inflacją będą dalej lokować znaczące oszczędności w złocie. Poza tym jest ono po prostu modne, np. w Indiach.

Tendencja do zakupów złota narasta od kilku lat także w Chinach. A tam jest największa populacja, co daje w efekcie duży popyt – mówi Jan Mazurek, główny analityk Investors TFI. Według Mazurka nie można także lekceważyć roli banków centralnych w kreowaniu popytu na złoto. W 2010 roku, po raz pierwszy od lat 70. XX wieku, kupiły one więcej kruszcu, niż go sprzedały. W III kwartale 2011 roku, gdy złoto było mocno przeceniane na skutek krachu giełdowego (fundusze inwestycyjne musiały je sprzedawać, by pokryć straty na papierach), banki centralne nabyły 148,4 ton. Najwięcej od 1988 roku, kiedy to w jednym z kwartałów zakupiły 180 ton.

– Banki centralne wciąż będą skupować kruszec, co będzie windowało jego cenę w górę – uważa Mazurek.

Przemysł bez znaczenia

Według większości analityków cen złota na pewno nie będzie zawyżał przemysł. Maleje rola złota wykorzystywanego w przemyśle, odwrotnie niż np. srebra. – Nowoczesne technologie dążą do jak najmniejszego zużycia złota.

Procesory komputerów z lat 90. zawierały go sporo, dziś mało – mówi Mazurek. Również zdaniem Kordali trudno oczekiwać wzrostu popytu na złoto ze strony firm przemysłowych. Będzie się on utrzymywał na bieżącym poziomie, gdyż koniunktura gospodarcza, według analityka XTB, będzie słabła. Czyli firmy będą mniej produkować, bo liczba zamówień będzie spadać.A wraz z nimi zapotrzebowanie na kruszec.

Według Kordali ponad 10-letnia hossa związana jest z aktywnością funduszy inwestycyjnych, które gromadzą kruszec w formie fizycznej, a nie z jego zużyciem w przemyśle. – Sygnałem jej zakończenia będzie moment, w którym fundusze rozpoczną fazę realizowania zysków poprzez sprzedaż surowca. Tylko w grudniu największy fundusz na rynku, SPDR Gold Shares, pozbył się ponad 40 ton złota, co sprzyjało spadkom jego cen. Fundusz posiada ponad 1200 ton surowca, więc w przypadku sprzedaży kolejnych, równych bądź większych partii, ceny mogą spadać z jeszcze dużo większą dynamiką niż w grudniu 2011 r. – przekonuje Kordala.

Groźba dla ciułaczy

Kordala zwraca uwagę, że jeśli dojdzie do przeceny, reakcja inwestorów indywidualnych polegająca na wystawieniu sztabek i monet na sprzedaż będzie spóźniona, przez co wielu z nich poniesie straty. – Z drugiej strony będzie okazja do zakupu kruszcu przez inwestorów, którzy go gromadzą fizycznie w bardzo długim horyzoncie inwestycyjnym, czyli przekraczającym granicę 10 lat – mówi Kordala.

Tak długi horyzont przyjmują najczęściej inwestorzy kupujący surowiec w formie fizycznej, sztabek lub monet. – To ma swoje zalety. Daje szansę, że go nie stracimy podczas kryzysu, wojny, rewolty – przyznaje Mazurek. – Wadą jest konieczność ponoszenia opłat za skrytki sejfowe. Trudniej może być też takie złoto sprzedać z dnia na dzień po zadowalającej cenie – dodaje analityk. Według Kordali najlepszą metodą inwestowania w złoto jest jednak kupowanie jednostek uczestnictwa w największych funduszach.

Doświadczonym inwestorom analityk XTB poleca kontrakty terminowe, które pozwalają zarabiać również na spadkach ceny surowca.

Może taniec albo drożeć

To co będzie dalej? Oto garść prognoz. Najpierw krótki termin. Według ankiety Reutersa, przeprowadzonej wśród ekonomistów zarządzających funduszami i innych specjalistów, złoto w I kwartale 2012 r. może potanieć do 1450 – 1500 dol. za uncję.

Z kolei według organizacji zrzeszającej numizmatyków i sprzedawców monet z całego świata – chodzi o Professional Numismatists Guild (PNG) – jedna uncja pod koniec I kwartału będzie kosztować 1759 dol. W całym 2012 r., według Liora Cohena z portalu Trading NRG, złoto będzie się zachowywać gorzej niż w 2011 roku. Również tacy eksperci jak Michael Murphy, szef Rosecliff Capital, przewidują wyprzedaż. – Inwestorzy znajdują powoli bezpieczniejsze lokaty – uważa Murphy.

20 grudnia bank BNP Paribas obniżył swoją prognozę dla średniej ceny złota na 2012 r. z 2025 dol. do 1775 dol. Bardziej kolorową przyszłość przed królem metali widzą analitycy Morgan Stanley, którzy w raporcie z końca grudnia napisali, że jeśli dojdzie do QE3, złoto dobije do poziomu 2200 dol. za uncję, najwyższego w historii. Również według Investors TFI cena do końca 2012 r. osiągnie poziom 2000 dol. Według przedstawicieli PNG 1976 dol. Zdaniem analityków Goldman Sachs średnia cena złota w 2012 roku sięgnie 1810 dol. za uncję, czyli będzie wyższa niż w 2011 r.

Wzrost ceny kruszcu w 2012 r. obstawia także analityk TMS Brokers Szymon Zajkowski. Prognozy co do kierunku, w jakim poruszać się będzie złoto, nie są jednoznaczne, ale pewne jest, że całkiem nieźle trzyma ono wartość. O wiele lepiej niż papierowy pieniądz. Z obliczeń Open Finance wynika, że w 1969 roku za uncję złota można było kupić około 1861 kg cukru i 99 buszli pszenicy (1 buszel to 36,3 litra). W lutym 2011 roku było to już około 2448 kg cukru i 173 buszle pszenicy.

ikona lupy />
Sztabki złota, fot. Tomislav Forgo / ShutterStock