Chińska gospodarcza marchewka zadziałała – prowadzący od czterech lat politykę zbliżenia z Pekinem Ma Jing-cu wygrał sobotnie wybory prezydenckie na Tajwanie. Wprawdzie zjednoczenie pozostaje odległą perspektywą, ale z punktu widzenia Pekinu ważne jest, że odsunięte zostało niebezpieczeństwo ogłoszenia przez wyspę niepodległości.
Wynik wyborczy ma poważne konsekwencje dla światowej gospodarki. Pekin deklarował wprost: jeśli wygra rywalka Ma – proniepodległościowa przywódczyni Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Caj Ing-wen – nie ma mowy o dalszej ścisłej współpracy gospodarczej z Tajpej. To, co eksportuje Tajwan, jest produkowane w Chinach, bo praca jest tam niemal trzy razy tańsza niż na wyspie. Gdyby tajwańskie fabryki musiały się zwijać z południowych prowincji ChRL, z dnia na dzień zmieniłyby się ceny np. iPhone’ów czy iPadów, które są wyposażone w podzespoły produkowane przez tajwańskie firmy. Ma Jing-cu jest gwarancją stabilności na światowych rynkach elektroniki.
– W ciągu najbliższych czterech lat stosunki poprzez cieśninę (Tajwańską, tzn. między ChRL a Tajwanem – red.) będą bardziej pokojowe i z większym wzajemnym zaufaniem, a tym samym ryzyko konfliktu się zmniejszy – mówił Ma do swoich zwolenników, którzy świętowali w sobotę wieczorem jego wygraną. Szef Kuomintangu (KMT) dostał ponad 51 proc. głosów., co ucieszyło zarówno Pekin, jak i Waszyngton. Stanom Zjednoczonym obecny model współpracy między Pekinem i Tajpej jak najbardziej odpowiada. Bo gwarantuje względny spokój w strategicznej cieśninie.
Reklama
Zwycięstwo proniepodległościowej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) byłoby również bolesnym ciosem dla chińskich władz, które w tym roku czeka zmiana pokoleniowa.
– Strategią Pekinu jest uzależnienie od siebie Azji Wschodniej bez uciekania się do wojny. Pekinowi nie chodzi o zniszczenie Tajwanu, skoro docelowo ma on być częścią Chin. Kupienie Tajwanu jest tańsze niż najechanie go – mówi Chong-Pin Lin z Instytutu Spraw Międzynarodowych i Studiów Strategicznych na Uniwersytecie TamKang.
Sposobem na kupienie Tajwanu jest obowiązujące od ponad roku porozumienie ramowe o współpracy gospodarczej ECFA – najważniejsza umowa, jaką Pekin i Tajpej zawarły od 1949 r., czyli od podziału Chin. Zmniejsza ona cła i bariery handlowe pomiędzy obiema stronami, choć korzyści dla Tajwanu są znacznie większe. Wartość tajwańskiego eksportu do Chin kontynentalnych objętego preferencyjnymi stawkami to prawie 14 mld dolarów rocznie, chińskiego na Tajwan – niespełna trzy. Chiny otworzyły swój rynek w 11 sektorach, Tajwan – tylko w siedmiu. To właśnie ECFA jest powodem, dla którego tajwańscy biznesmeni w zdecydowanej większości poparli Ma Jing-cu.
– ECFA nie prowadzi do uzależnienia nas od Pekinu. Umowa daje nam preferencyjne traktowanie, ale dzięki temu jesteśmy postrzegani jako bardziej wartościowy partner i mamy większe możliwości handlu z innymi. W efekcie udział Chin kontynentalnych w naszym eksporcie spadł w ciągu roku z 41 do 40 proc. – przekonuje w rozmowie z „DGP” wiceminister gospodarki Sheng-Chung Lin.
Ale podobne umowy Pekin zawarł kilka lat temu ze swoimi dwoma specjalnymi regionami administracyjnymi – Hongkongiem i Makau. Przejmując nad nimi kontrolę, Pekin zobowiązał się, że przynajmniej przez 50 lat, czyli odpowiednio do 2047 i 2049 r., będzie obowiązywać zasada „jeden kraj, dwa systemy”, zgodnie z którą Pekin nie zmieni kapitalistycznego ustroju ani nie będzie ingerował w sprawy wewnętrzne. O ile to pierwsze działa, o tyle coraz więcej jest sygnałów, że drugie nie bardzo. Widać to zwłaszcza przed marcowymi wyborami szefa autonomicznego rządu Hongkongu, którym zapewne zostanie kandydat preferowany przez Pekin.
Taką samą formułę zjednoczenia Pekin chętnie powtórzyłby w kwestii Tajwanu. – Tajwanu nie można porównywać do Hongkongu, bo od początku było wiadomo, że ten drugi musi być zwrócony Chinom kontynentalnym. Ale oczywiście uważnie obserwujemy to, co się dzieje w Hongkongu, i widzimy, że od strony politycznej są pewne problemy. Zresztą Pekin rzadziej niż przed kilkoma laty wspomina o zasadzie „jeden kraj, dwa systemy” w odniesieniu do Tajwanu – mówi „DGP” wiceminister ds. Chin kontynentalnych Chien Min Chao.
Formalnie Kuomintang, który z ośmioletnią przerwą (2000 – 2008) rządzi Tajwanem od 1945 r., nie wyrzekł się stanowiska, że jest jedynym legalnym rządem całych Chin. W praktyce jednak od kilkunastu lat obowiązuje polityka zachowywania status quo. Na spotkaniu z nami prezydent Ma Jing-cu wyjaśnił, iż jego polityką są trzy „nie” – nie dla zjednoczenia, nie dla niepodległości, nie dla użycia siły.
Problem w tym, że Pekin zgadza się tylko z dwoma ostatnimi zasadami i im bardziej będzie rósł w siłę gospodarczo i militarnie, tym bardziej odzyskanie kontroli nad zbuntowaną prowincją – jak komuniści określają Tajwan – będzie się stawało sprawą prestiżową. – Dla Tajwanu celem jest utrzymanie status quo. Dla Pekinu utrzymywanie status quo na razie jest korzystne, ale celem pozostaje zjednoczenie – mówi „DGP” Alexander Chieh-cheng Huang z Instytutu Spraw Międzynarodowych i Studiów Strategicznych na Uniwersytecie TamKang.