Od jego decyzji zależą ceny obowiązkowego OC kierowców, bo PZU, którym kieruje, rozdaje karty na tym rynku.
Jako prezes PZU radzi sobie tak dobrze, że został wybrany na szefa towarzystwa na drugą kadencję. Udało mu się zahamować spadek udziałów rynkowych PZU i jego spółki PZU Życie. Dziś niemal co druga umowa ubezpieczenia na życie podpisywana jest przez agenta PZU Życie, a co trzecie ubezpieczenie domu, mieszkania czy samochodu jest zawarte w PZU SA.
Kierowana przez Klesyka grupa ma bardzo dobre wyniki finansowe. Po trzech kwartałach ubiegłego roku składka przypisana brutto grupy wyniosła prawie 11,5 mld zł, a zysk netto – blisko 1,9 mld zł.
Stabilne przychody, uniezależnione w dużej mierze od gospodarczej koniunktury powodują, że akcje ubezpieczeniowego giganta zachowują się dużo stabilniej niż papiery większości spółek notowanych w Warszawie. W ubiegłym roku walory PZU straciły na wartości tylko 13 proc. W tym czasie indeks WIG20, grupujący największe spółki na GPW, stracił niemal 22 proc.
PZU wymieniane jest także jako jeden z dwóch podmiotów, który mógłby stać się „repolonizatorem” polskich banków. To jemu udało się za pierwszej kadencji zakończyć trwający od początku tego wieku konflikt właścicielski między akcjonariuszami PZU, co umożliwiło giełdowy debiut na Giełdzie Papierów Wartościowych.
JSU