"Gdzie diabeł nie może, tam Pietraszkiewicza pośle" – to powiedzenie, które często pada z ust bankowców, trafnie określa charakter prezesa Związku Banków Polskich. Nie ma takiego przepisu, który dotyczyłby sektora, a nie przeszedłby przez biuro Pietraszkiewicza. On lub jego zaufani dyrektorzy konsultują projekty uchwał, nowych ustaw czy rekomendacji i rozporządzeń Komisji Nadzoru Finansowego, pojawiają się też na komisjach sejmowych.
Obecny prezes z ZBP związany jest on ponad 20 lat. Zaczynał w 1991 r. jako dyrektor biura, a potem mianowano go dyrektorem generalnym tej organizacji. Zdaniem bankowców, dzisiejszy kształt związku to zasługa Pietraszkiewicza. Jako szef finansowej izby gospodarczej skupiającej zarówno największe w kraju banki, jak i znacznie mniejsze podmioty nie ma łatwego zadania. Trudno jest bowiem pogodzić interesy jednych i drugich. Jego priorytetem w 2011 r. była walka z rządzącymi, którzy chcieli obarczyć banki całą winą za kryzys finansowy i nałożyć na nie np. podatek czy dodatkowe opłaty, które miałyby stanowić poduszkę na wypadek bankructwa któregoś z polskich banków.
Zdaniem bankowców Pietraszkiewicz ma duży wkład w rozpowszechnianie w Polsce bankowości elektronicznej. Kiedy ponad 11 lat temu niektóre instytucje podchodziły do niej sceptycznie, organizował spotkania i debaty. Dzięki temu udało się wypracować jeden głos środowiska w tej sprawie, a także przekonać do nowego rozwiązania klientów. Poza ZBP jest pomysłodawcą kilku innych instytucji, m.in. Biura Informacji Kredytowej.
MAO