Rośnie zainteresowanie Polaków oszczędzaniem na emeryturę. W 2011 roku, jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, 72,6 tys. osób otworzyło indywidualne konto emerytalne, o 100 proc. więcej niż w 2010 r. Łączna liczba rachunków IKE prowadzonych przez różne instytucje finansowe (banki, TFI, ubezpieczycieli, domy maklerskie) poszła w ubiegłym roku w górę o 2,8 proc., do 814,4 tys. Po raz ostatni wzrosła w 2007 r. Wtedy pod koniec grudnia było założonych 915,4 tys. IKE. Od tamtej pory ich liczba spadała.

>>> Czytaj też: Ranking funduszy inwestycyjnych: w lutym pieniądze były w Tajlandii i Japonii

W pierwszych trzech kwartałach 2011 r. o 11 proc., do 696 tys., wzrosła także liczba osób posiadająca polisy na życie z ubezpieczeniowymi funduszami kapitałowymi, które zwykle są zawierane na 10-30 lat.

Także banki mówią o rosnącym w imponujący sposób zainteresowaniu różnego rodzaju programami systematycznego oszczędzania. Niektóre z nich twierdzą, że w ich przypadku w 2011 r. sprzedaż długoterminowych produktów oszczędnościowych wzrosła 7-krotnie.

Reklama

Zachętą dla Polaków do powrotu do oszczędzania na emeryturę jest z pewnością trwające zamieszanie polityczne wokół otwartych funduszy emerytalnych (OFE). W ubiegłym roku rząd doprowadził do zmniejszenia wielkości składki odprowadzanej od pensji Polaków do tych instytucji.

Przed każdym, kto zakłada plan oszczędnościowy lub konto emerytalne, pojawia się poważny problem: w jakie aktywa powinny wybrane przez nas fundusze inwestować – akcji czy obligacji? Pewniejsze wydają się obligacje, Jednak historyczne dane pokazują, że w tak długim terminie (ponad 20 lat) powinny to być bezsprzecznie akcje. W latach 1900-2010 roczne realne stopy zwrotu z akcji były na wszystkich rynkach o 2-6 punktów proc. wyższe niż w przypadku obligacji – mówią dane zamieszczone w „Credit Suisse Global Investment Returns Yearbook 2011”.

>>> Czytaj też: Ranking funduszy inwestycyjnych: największe zyski z małych i średnich firm

Kolejnym pytaniem jest więc na które rynki akcji postawić. Działające w Polsce instytucje finansowe oferują oszczędzającym na emeryturę pełną gamę funduszy inwestujących na wszystkich kontynentach, w niemal wszystkich krajach świata. Oraz oczywiście fundusze akcji globalnych, mocno dywersyfikujących portfel i wybierających najlepsze spółki z różnych regionów.

Z ankiety przeprowadzonej przez „DGP” wśród analityków największych działających w naszym kraju firm inwestycyjnych wynika, że oszczędzając na emeryturę najlepiej stawiać na rynki azjatyckie ze szczególnym uwzględnieniem Chin i Indii, oraz Brazylię i USA. – Wszystkie największe kraje rozwijające się, czyli Brazylia, Indie i Chiny, utrzymają długoterminowy trend wzrostowy. Najbardziej mogą urosnąć w ciągu najbliższej dekady - uważa Mark Mobius z Franklin Templeton Investments. - Może to być tak dynamiczny wzrost, że łączna wartość akcji spółek z tych rynków może przekroczyć łączną wartość rynków akcji w USA, Japonii i Europie – dodaje Mobius.

Równie optymistyczną opinię o przyszłości największych rynków rozwijających się ma Franz Wenzel, szef komitetu inwestycyjnego Axa Investment Managers. Ostrzega jednak, że inwestowanie na nich jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach. – Będą rosły, ale w warunkach dużej zmienności cen – mówi Wenzel.

>>> Czytaj też: IKZE, czyli nowy sposób na wyższą emeryturę

Spośród rynków wschodzących Indie i Brazylia wymieniane są przez wielu analityków jako „pewniaki” do długoterminowego wzrostu. Głównie ze względu na strukturę wiekową społeczeństw, które są stosunkowo młode. – Popyt wewnętrzny w tych krajach będzie wciąż rósł, co będzie gwarantem wzrostu cen akcji – tłumaczy Virginie Maisonneuve, szefowa departamentu akcji w globalnej firmie inwestycyjnej Schroder’s. Witold Chuść, zarządzający Altus TFI, w przypadku Brazylii zwraca uwagę także na spore bogactwa naturalne. Z kolei dużą zaletą gospodarki Indii- w opinii Macieja Bitnera, analityka Wealth Solutions - jest mały stopień jej uzależnienia od surowców. Piotr Szulec, ekonomista Pioneer Pekao TFI podkreśla jednak, że powodzenie Indii w coraz większym stopniu zależeć będzie od tego, czy tempo zmian społecznych będzie równie duże co tempo zmian gospodarczych. Rozdźwięk może bowiem doprowadzić do zahamowania rozwoju tego kraju.

W stosunku do Chin padło równie dużo wskazań, co ostrzeżeń. Dlaczego? Eksperci twierdzą, że tempo ich wzrostu gospodarczego będzie spadać, ale wciąż będzie wyższe niż w przypadku większości krajów rozwiniętych. Ale to może być dla Chin zgubne. – W przypadku tego kraju występuje spore ryzyko tzw. przegrzania gospodarki, czyli załamania się systemu gospodarczego w wyniku diametralnej zmianą tempa wzrostu – tłumaczy Piotr Szulec. Witold Chuść twierdzi, że do kryzysu w Państwie Środka może doprowadzić także zbyt duży udział przedstawicieli władz w procesie zarządzania firmami. W ostatnim raporcie Bank Światowy zwracał uwagę, że Chiny powinny bardziej urynkowić gospodarkę m.in. prywatyzując większą liczbę przedsiębiorstw. Z kolei Paweł Homiński, zarządzający Noble Funds TFI, wskazuje, że dla Chin główną barierą wzrostu, której jeszcze nie widać, będzie starzenie się społeczeństwa. – Pójdą drogą Japonii – uważa Homiński.

Według niektórych analityków dużą niespodziankę może sprawić Afryka. - Wzrost gospodarczy zależy w uproszczeniu od wzrostu wydajności pracy oraz przyrostu populacji w wieku produkcyjnym, który może wynikać także z migracji. Z tego powodu w okresie najbliższych 20 lat najlepsze perspektywy wzrostu widzimy w wielu krajach afrykańskich – mówi Paweł Homiński. O tym, że akcje afrykańskich spółek mogą okazać się zaskakująco dobrą inwestycją uważają też Virginie Maisonneuve z firmy Schroder’s oraz Adam Kurowski, dyrektor departamentu zarządzania aktywami w Axa PTE.

Jednym z nielicznych analityków, który nie polecił żadnego z rynków wschodzących jest Grzegorz Łętocha, dyrektor departamentu zarządzania aktywami w BPH TFI. - Wzrost cen akcji w Azji czy Ameryce Południowej zależy od utrzymania tempa globalizacji. Nie wiadomo, czy będzie to możliwe w horyzoncie kolejnych 20 czy 30 lat – wyjaśnia Łętocha.

Wśród krajów rozwiniętych według analityków najlepiej będą zachowywać się Stany Zjednoczone. – Rodzi się tam dużo dzieci, rośnie wydajność pracy. To pozwoli USA rozwijać się szybciej niż Europie Zachodniej – mówi Homiński. - Dobre perspektywy demograficzne oraz wciąż sprzyjający przedsiębiorczości i innowacyjności klimat pozwalają mieć nadzieję, że inwestorzy amerykańscy będą mogli dalej cieszyć się wysokimi zyskami – wtóruje mu Bitner z Wealth Solutions.

Co z Europą? – Ja bym jej unikał – odpowiada krótko Witold Chuść. – W najbliższych latach gospodarki rozwinięte będą rosły wolno, ponosząc koszty ostatnich problemów sektora finansowego i spadku wydajności produkcji – tłumaczy Mobius.

Niektórzy analitycy, jak Bitner czy Łętocha, podkreślają jednak, że najpewniejszą strategią jest ta, która polega na dywersyfikacji inwestycji. - Globalnie zdywersyfikowany portfel daje szansę na realną stopę zwrotu na poziomie 5 proc. rocznie bez konieczności typowania poszczególnych rynków i ryzyka pomyłki – uważa Bitner.