Potracili fortuny

Gospodarka Islandii cofnęła się do roku 2000, Stanów Zjednoczonych do 2002 roku, Portugalii, Łotwy i Irlandii do 2002 roku, a Węgier do 2004 roku. Nawet Niemcy, mimo sukcesów gospodarczych, wciąż są na poziomie z 2009 roku. Ten problem nie dotyczy natomiast Polski, której gospodarka od 2008 roku urosła o blisko 1/5.
„The Economist” ostrzega, że nadrobienie zaległości może trwać bardzo długo. Po załamaniu giełdy nowojorskiej w 1929 roku, kiedy indeksy (a więc i oszczędności Amerykanów) spadły w ciągu paru dni o 25 proc., potrzeba było 25 lat, aby powrócić do stanu sprzed kryzysu.
Mieszkańcy krajów Europy oraz USA stracili także fortuny z powodu załamania cen nieruchomości. W Ameryce ich łączna wartość załamała się o nieprawdopodobną kwotę 9,2 bln dolarów. W Wielkiej Brytanii wartość domów spadła łącznie o 500 mld funtów.
Reklama
Miarą straconego czasu jest też liczba zlikwidowanych miejsc pracy od wybuchu kryzysu. W Ameryce poziom zatrudniania cofnął się do stanu z 1983 roku, mimo że w tym czasie liczba mieszkańców kraju wzrosła o 45 mln. W Wielkiej Brytanii liczba etatów jest dziś taka jak przed 17 laty. Zdaniem „The Economist” właśnie ten aspekt kryzysu będzie najtrudniejszy do nadrobienia: dla wielu ludzi najlepsze lata poświęcone na poszukiwanie pracy, opłacone często z tego powodu rozbiciem rodzin, nigdy już nie wrócą.

Wschodzące górą

Kryzys przeorał także gospodarczy układ sił na świecie, relatywnie umacniając pozycję krajów wschodzących. Spośród 118 państw z tej kategorii tylko 20 poniosło straty wedle Indeksu Prousta. Zupełnie inne są natomiast proporcje w państwach Unii Europejskiej. Tu wciąż 22 spośród 27 krajów Unii nie zdołało osiągnąć poziomu rozwoju sprzed kryzysu.