W najnowszym raporcie CEPS pt.: „Grexit”: Who would pay for it?" eksperci są zgodni – nie jesteśmy w stanie podać konkretnej kwoty strat, które poniosłaby strefa euro, piszą. Trzeba najpierw zrobić pewne założenia. Jak się zdaje – czytamy w raporcie – dwa czynniki będą miały na to kluczowy wpływ. Z jednej strony sytuacja wewnętrzna w Grecji, a z drugiej ogólny stan rynków w Europie.

Jeśli chcemy przyjrzeć się skutkom niematerialnym, to wyjście Grecji ze strefy euro zapewne doprowadzi do zwiększenia ryzyka rozprzestrzenienia się kryzysowego wirusa na kraje takie jak Hiszpania czy Włochy, a także szturmu na banki w krajach peryferyjnych strefy euro. A co ze skutkami materialnymi?

Grexit uderzy w wierzycieli Aten?

Odpowiedzmy sobie na pytanie, jak powrót do drachmy wpłynie na ekspozycję krajów na grecki dług.

Reklama

Obecnie greckie PKB sięga 200 euro rocznie. Jeśli Grecja wróci do drachmy, nowa waluta zdeprecjonuje się prawdopodobnie o 50 proc. w stosunku do euro (a nawet więcej gdyby powtórzył się schemat z Argentyny). To prawdopodobnie sprawi, że PKB spadnie proporcjonalnie - o połowę, a nawet poniżej 100 mld euro. Podobnie spadną dochody rządu – z 85 mld euro do około 40 mld euro. To wszystko trzeba porównać z całkowitym zadłużeniem Grecji wobec zagranicy, które sięga 300 mld euro. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że kredytodawcy Grecji będą musieli odpisać większość swoich roszczeń wobec Aten. Pomijamy tutaj 22 mld zobowiązań wobec MFW, które prawdopodobnie będą musiały być spłacone w całości.

To w krótkiej perspektywie. W dłuższej – cały scenariusz nie musi wyglądać tak tragicznie. Po początkowym przeregulowaniu, kurs wymiany powróci do równowagi i ustabilizuje się, a wzrost gospodarczy znów pójdzie w górę, redukując zastój w produkcji. Doświadczenie na podobnych rynkach wschodzących wskazywałoby na to, że po około 10 latach nominalny PKB powróci do obecnego poziomu, powiedzmy do 200 mld euro. Eksport może wzrosnąć nawet stosunkowo bardziej niż PKB, a to zwiększy zdolność kraju do spłaty zadłużenia. Eksport (wyrażony w twardej walucie) w ciągu dekady ma szansę nawet się podwoić - z obecnych 52 mld euro do 100 mld euro. Obsługa długów będzie jednak zależeć przede wszystkim od stóp procentowych.

Wielki klaps greckich banków

Trzeba jednak postawić sobie pytanie: jak to w ogóle możliwe, że doszliśmy do momentu, w którym rozważamy wyjście Grecji ze strefy euro. Przecież ani Grecy tego nie chcą (sondaże mówią, że trzy czwarte społeczeństwa jest za pozostaniem przy wspólnej walucie), ani politycy UE, którzy zapewniają, że ich celem jest utrzymanie Grecji w gronie 17 krajów.

Otóż, głównym powodem jest fakt, że od początku maja mamy do czynienia z nagłym przyspieszeniem tempa „odpływu” depozytów z banków greckich. O ile wcześniej Grecy wycofywali swoje pieniądze z banków sukcesywnie, to teraz sytuacja jest na tyle poważna, że może przerodzić się w prawdziwy run na banki. Grecy przenoszą gotówkę do bezpieczniejszych krajów, takich jak Niemcy.

Technicznie rzecz biorąc, greckie banki są bliskie bankructwa (ich kapitał jest ujemny lub bliski zeru).

Kto ostatecznie poniesie koszty Grexit?

Jedynym kosztem porzucenia przez Ateny euro, który można określić ilościowo jest strata, jaką poniosą łącznie banki europejskie, EBC oraz fundusze stabilizacyjne EFSF/ESM. A stratę poniosą, jeśli dojdzie do dewaluacji nowej waluty. Dewaluacja znacznie ograniczy zdolność rządu do obsługi długu w euro.

Biorąc pod uwagę, że Grecji uda się utrzymać deficyt publiczny na obecnym poziomie 7 proc. PKB, nowa drachma będzie musiała zdeprecjonować się o 50 proc. - tak uważa obecnie większość ekspertów. To "podzieli na pół" zdolność do obsługi długu zarówno prywatnego jak i publicznego sektora. Łatwo można wywnioskować, że stopa straty wyniesie również 50 proc.

Od 2009 roku zobowiązania Grecji wobec wszystkich banków w europejskich krajach (zgodnie z danymi BIS Banking Statistics) spadły o około połowę – z 193,5 mld USD do 90,4 mld USD. Widać wyraźnie, że banki drastycznie zmniejszały swoją ekspozycję na grecki dług od momentu wybuchu kryzysu. Wciąż jednak kwoty "ulokowane" w greckim systemie finansowym są duże. Szczególnie w przypadku francuskich banków, których roszczenia wobec Aten sięgają 44,3 mld USD, a to stanowi 49 proc. całkowitej skali pożyczek europejskich banków.

Kto straci najwięcej?

Ryzyko niespłacenia długów przez Grecję najbardziej uderza we Francję. Ogółem prywatny i publiczny sektor tego kraju pożyczył Atenom 101,7 mld euro, co odpowiada 5 proc. PKB tego kraju. To najwięcej spośród wszystkich krajów europejskich. Tuż za Francją są Niemcy z 99 mld euro (4 proc. PKB). Cała strefa euro (sektory prywatny i publiczny) zamroziła w Grecji 372 mld euro za pośrednictwem EBC.

Sam sektor publiczny (banki centralne wszystkich krajów wraz z rządami) krajów Unii wystawił na ryzyko 313,4 mld euro, według danych Komisji Europejskiej. Każdy z 16 krajów strefy euro (poza Grecją) pożyczył mniejszą lub większą kwotę Grecji. Ekspozycja na grecki dług sektora prywatnego uwzględnia wszystkie międzynarodowe pożyczki udzielone Grecji od momentu wybuchu kryzysu - od pierwszego pakietu kredytów bilateralnych (53 mld euro), poprzez EFSF (Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, 108 mld euro), Target 2, czyli system rozliczeń w strefie euro, gdzie zobowiązania Grecji wobec eurolandu wynoszą 103 mld euro oraz SMP (Securities Markets Programme), w ramach którego EBC skupił greckie obligacje warte 50 mld euro.

Jaka będzie zatem skala strat? Co najmniej połowa zainwestowanych pieniędzy - wynika z raportu. Trzeba jednak pamiętać o powiązaniach pomiędzy wszystkimi krajami UE. Niemal każdy kraj strefy euro ma jakieś roszczenia w stosunku do Grecji. Poza tym, wierzyciele Grecji już zrobili odpisy na greckich obligacjach, a więc już ponieśli pewne straty.

Najbardziej narażony na straty jest jednak kraj, który nie może sobie w tym momencie na nie pozwolić. Jest nim Portugalia. Łącznie ekspozycja prywatnego i publicznego sektora Portugalii na grecki dług (za pośrednictwem EBC) wynosi 11,6 mld euro. Kwota stanowi aż 7 proc. PKB tego kraju.

Jak podkreślają eksperci z CEPS, poziom strat poszczególnych krajów będzie zależeć od tego na ile są one skłonne (i zdolne) do poczekania i poniesienia kosztów finansowania okresu, który oddzieli krótką i długą perspektywę wzrostu greckiej gospodarki - zgodnie z nakreśloną przez nich wizją.