Jest szansa, że bardziej radykalni miedzy 23 a 29 czerwca przykują się do płotów przy swoich altankach i gromko zaintonują hymn Polskiego Związku Działkowców.

„W radosnych blaskach wiosny rozkwita

Nasza Zielona Rzeczpospolita,

Dobro ludzkości w hymnie swym śpiewa,

Sztandar jej dumnie powiewa,

W swoich szeregach ma ludzi ze stali

Wierni jej wszyscy są wielcy i mali.

Skąd ów zryw, to oburzenie? Otóż Trybunał Konstytucyjny 28 czerwca rozpatrzy skargę pierwszego prezesa Sadu Najwyższego, który zakwestionował konstytucyjność całej ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych z 2005 r.

Jakoś dziwnie nie mam wątpliwości co do treści orzeczenia TK na temat tego prawniczego potwora. Działkowcy pewnie też nie, dlatego stosują polityczne naciski, aby wymóc korzystniejsze dla siebie rozwiązania. Tyle że tym razem już się raczej nie uda.

Coraz trudniej wmówić społeczeństwu, że wybrana grupa ma prawo korzystać z należącej do samorządów ziemi, choć nie kupiła jej ani nie dzierżawi. Że sprawiedliwość społeczna wymaga, aby na 967 766 działek (stan z 31 grudnia 2011 r. według PZD) ktoś mógł sadzić marchewkę i truskawki, budować letnie domki i baseny, a reszcie od tego wara. I nikt ich nie może nawet skontrolować.

Wiem, że posiadanie ogródka jest bardzo miłe. Sama lubię czasem pogrzebać w ziemi. Ale ja sobie ten ogródek kupiłam, tak samo jak miliony innych ludzi – niedziałkowców. Taką też drogę rekomendowałabym ZDP – kupcie, wtedy wreszcie przestana się was czepiać.