Pogrążone w kryzysie najbardziej rozwinięte kraje świata przestały poważnie traktować plany redukcji emisji gazów powodujących efekt cieplarniany. Na rozpoczynający się 20 czerwca Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro nie pojedzie ani prezydent Barack Obama, ani kanclerz Angela Merkel, ani premier David Cameron. Wraz z kolejnymi odmowami przyjazdu do Rio de Janeiro w UE rozmywany jest pakiet klimatyczny. Na szczycie pojawią się natomiast przywódcy Brazylii, Rosji, Indii i Chin, którzy stoją na stanowisku, że redukcja emisji CO2 nie może ograniczać wzrostu gospodarczego. Odwracanie proekologicznego trendu jest korzystne dla nas: mniej emisji, to mniejsza konkurencyjność polskiej gospodarki.
W nowym raporcie ONZ napisała, że od ostatniego szczytu w Rio de Janeiro w 1992 r., który też był poświęcony ochronie środowiska, emisja CO2 na świecie wzrosła o 40 proc. Jednak na 90 wyznaczonych wówczas celów, które miały powstrzymać ocieplenie klimatu, zrealizowano 4.
I teraz nie jest lepiej. Na tydzień przed rozpoczęciem szczytu wciąż nie uzgodniono 259 paragrafów deklaracji końcowej (gotowa jest treść 70). Przywódcy już nawet nie zamierzają przyjmować w Rio twardych zobowiązań dotyczących ochrony środowiska. Plan zakłada, że do 2015 r. zostaną przyjęte „orientacyjne cele” dotyczące m.in. wielkości produkcji i konsumpcji na świecie.
Reklama
Ograniczenie ambicji Szczytu Ziemi to bezpośredni wynik zmiany stanowiska samej Unii Europejskiej, która do tej pory przyjmowała najbardziej ambitne zobowiązania dotyczące limitu emisji CO2. Jednak w tym tygodniu Bruksela wycofała się z części z nich. W szczególności zrezygnowano z zapisu, zgodnie z którym zużycie energii w UE ma spaść do 2020 roku o 20 proc. w stosunku do stanu z 1990 roku. Komisja Europejska uważa, że bez dodatkowego wysiłku ten cel uda się zrealizować tylko w połowie. Priorytetem dla rządów państw Wspólnoty jest teraz odbudowa wzrostu gospodarczego, a nie nakładanie kolejnych obciążeń dla firm.
Z tego samego powodu, i także wbrew stanowisku Komisji Europejskiej, Rada UE wycofała zapis zobowiązujący rządy państw Unii do modernizacji każdego roku przynajmniej 3 procent budynków, tak aby zapewnić ich lepszą izolację termiczną.
Najważniejsza zmiana polityki Brukseli dotyczy jednak rezygnacji z ograniczenia wielkości praw do emisji CO2.
Z powodu ich nadmiernej liczby system ten jest całkowicie nieskuteczny. Ceny emisji są tak niskie, że nie skłaniają już przedsiębiorstw do inwestowania w ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.
Zdaniem Komisji Europejskiej do 2020 roku nadmiar praw do emisji sięgnie 1,42 mld ton CO2. Już teraz z tego powodu cena takiego pozwolenia spadła do 5,99 euro. Jednak w Radzie UE, gdzie reprezentowane są rządy krajów „27”, nie ma entuzjazmu do zacieśnienia systemu, który kontroluje wpływ na ochronę środowiska 12 tysięcy przedsiębiorstw i zakładów komunalnych w całej UE. Gdy waży się los strefy euro i samej Unii, ochrona środowiska schodzi na drugi plan.